wtorek, 23 grudnia 2008

Z Kevinem lub bez...

Na czas podsumowań, życzeń i podziękowań

Ciepłych Świąt wszystkim oglądającym, pomagającym, dopingującym

Z życzeniami dalszej współpracy

Świątecznych chwil bez telewizora, komputera, Ipoda :)

czwartek, 18 grudnia 2008

Pod tablicą w kolejce stać będziesz...

I powoli coś się zmienia... Wczoraj na trasie Kraków - Katowice (oj tak - wracamy do kraju i zaczynamy działać po holendersku - szczegóły wkrótce:) czytam o tym co na lepsze, a mianowicie o tarnowskim projekcie wprowadzania tablic multimedialnych do szkół, na początku do podstawowej, ale w planach są też gimnazja i licea. Projekt rusza już po feriach zimowych.
Najbardziej cieszy mnie zaangażowanie tamtejszych nauczycieli i fakt, że przed projektem nauczycielka matematyki przeprowadziła wywiad z uczniami na temat ich komputerowych preferencji, tak aby uczynić program nauczania matematyki jak najbardziej atrakcyjnym z punktu widzenia użycia tablic (wychodzimy poza schemat reprezentacyjności "pomocy naukowych" w szkołach).
Wszystko przy wsparciu Colina Rose, angielskiego eksperta w dziedzinie nowatorskich metod edukacji, który przy okazji szkoleń z nauczycielami dokonał spektakularnego zepsucia po Gombrowiczowsku tradycyjnej tablicy (swoją drogą na cele medialne wybrano chyba najbardziej wysłużoną tablicę w szkole). Miejmy nadzieję, że na demolce się nie skończy a wszyscy będą wiedzieli jak używać multimedialnych wersji bo do tradycyjnych nie będzie już powrotu.
To jest fantastyczne urządzenie - potwierdzam. Pierwszy kontakt miałam oczywiście w holenderskiej szkole. Cały czas towarzyszyło mi poczucie, że dzieci zdecydowanie nie wiedzą jak wyglądają tradycyjne tablice, a przynajmniej ci uczniowie rozpoczynający edukację.
Każde z dzieci w swojej klasie miało osobiste konto na komputerze, na którym gromadzono wyniki z poszczególnych sprawdzianów, które funkcjonowały bardziej na zasadach gry edukacyjnej. Komputery, projektor i tablica były skonfigurowane, a dzięki temu informacje gotowe do natychmiastowej prezentacji i modyfikacji.

Co zyskują uczniowie i nauczyciele na tablicach multimedialnych?
Po pierwsze: MOTYWACJA !!! Tablica przestaje się kojarzyć dzieciakom z jakąś karą zgodnie z zagrożeniem wzywanie do tablicy (myślę, że zadziała tu paradoks i wszyscy będą chcieli pójść do tablicy),
Po drugie: na niej można ćwiczyć i z nią się bawić, tablica reaguje i koncentruje uwagę
Po trzecie: automatycznie po materiale nauczyciela można zwizualizować zagadnienie, nie uciekają informacje, a dzieci mogą utrwalać materiał polisensorycznie przez własną aktywność a nie szybkie zapisywanie tego co na tablicy - bo nauczyciel zmaże (przez co połowa informacji zazwyczaj się traci).
Dla nauczycieli to koniec zarzutów o to, że przedmiot czy lekcje są nudne,
możliwość zwizualizowania trudnych zagadnień, chociażby z geometrii czy fizyki, szybsze przyswajanie informacji przez uczniów, wzrost motywacji do nauki.

Tarnów jest pierwszym miastem, które wprowadza do szkół tablice multimedialne - zobaczymy jakie będą efekty. Na początku zostaną one wykorzystane do nauczania przedmiotów ścisłych, języków obcych i nauczania początkowego, po przystosowaniu programu - języka polskiego i historii. Podobno w kolejce czeka Gdańsk.
Jeśli takie rzeczy pomału wchodzą w życie to warto zawczasu zorganizować konferencję na temat adaptacji programowych do tablic multimedialnych i to niekoniecznie tylko dla tych szkół, które nimi dysponują lub mają to w planie, bo pomysły i doświadczenia przydadzą się zawsze i użyźnią teren.

środa, 10 grudnia 2008

A century of educational movies



Kiedyś na zajęciach edukacyjnych z użyciem filmu, które prowadziłam (warsztaty o tematyce proekologicznej) 10-letni chłopiec po jego obejrzeniu stwierdził, że film był wizualnie niewiarygodny (on wytknął konkretne błędy a ja to podsumowałam) i, że generalnie to trudno zrobić dobry film edukacyjny i zazwyczaj się to nie udaje.
Coś w tym jest. Ja ze szkoły zapamiętałam tylko lekką uczniowską kpinę z filmów edukacyjnych (zwłaszcza tych dotyczących profilaktyki związanej z używkami - jakby zupełnie z innej epoki), ale może to wyjątek.
Temat filmów edukacyjnych wraca apropos festiwalu Een eeuw onderwijsfilm, który aktualnie w National Education Museum w Rotterdamie. Mam wrażenie, że jeśli chodzi o holenderską telewizję czy (w mniejszym stopniu) kino kicz ściele się gęsto. Jednak do filmów edukacyjnych w Holandii podchodzi się z fantastycznym wyczuciem. Być może to kontynuacja generalnej polityki dbania o rozwój dzieci.
Może ktoś zapamiętał dobry film edukacyjny ze szkoły i zechce się wspomnieniem podzielić?
Pytanie co musi zawierać film, żeby wciągnął dzieci. Siła nie leży w efektach specjalnych, a raczej w rytmie filmu i doskonałym wyważeniu długości ujęć pomiędzy kolejnymi atrakcjami i w wiarygodności wizualnej - młodsi widzą więcej i ostrzej.
Pozostaje jeszcze kwestia, czy warto konstruować filmy edukacyjne, czy nie lepiej wykorzystywać filmy fabularne, które w odbiorze dzieci czy młodzieży są bardziej naturalne (nad tym właśnie zastanawiano się kiedy "Requiem dla snu" miał wejść do szkół..ostatecznie nie wyszło)...

poniedziałek, 24 listopada 2008

Horen en zien, part II

Po zeszłotygodniowym warsztacie o dźwiękach przyszła kolej na obrazy. Nie było łatwo. Warsztat nie dotyczył obrazów danych nam bezpośrednio, ale obrazów w wyobraźni, fantazji, śladów pamięciowych. Dzieci nie miały problemu z powrotem do tematyki dźwięków. Natomiast pytanie o obrazy, których nie mamy przed oczyma wywołało sporą konsternację. W końcu doszli do konkluzji choć najbardziej aktywny Michael twierdził, że najwięcej i tak widzi się sercem:)
Po wstępie teoretycznym krótka zabawa z dzieciakami - ustawianie ochotników w pary, przyglądanie się sobie nawzajem, po czym odwrócenie się do siebie plecami i próba opisania tego co ma na sobie druga osoba (czyli popularne ćwiczenie warsztatowe z dziećmi tym razem wykorzystane w innym kontekście). Potem krótka historia czytana przez Panią prowadzącą (o ślimaku, który zaprasza słonia bojącego się burzy do swojej skorupki!). Kilka pytań o to, jak dzieci widzą tę historię, jak wyglądają bohaterowie itd. czyli skoncentrowanie uwagi na szczegółach. Przelewanie obrazu na papier - dzieci rysują historię, po czym Pani kategoryzuje prace pod względem podobnie przedstawionych elementów. Następnie pokazuje im oryginalne rysunki ilustratora bajki a na końcu bajkę - animację. Animacja krótka, ale bardzo dobrze sprofilowana pod dzieci - rytmiczna, z dużym poczuciem humoru, konsekwentna graficznie i bez efektów specjalnych. Podsumowanie warsztatu dotyczy różnych wersji rysunku tego samego tekstu, a więc różnego postrzegania tej samej rzeczywistości. Co ciekawe w trakcie trwania warsztatu pani wychowawczyni zamiast np. uzupełniać dziennik umieszcza materiały z poprzedniej części warsztatu wraz ze zdjęciami na stronie internetowej szkoły...

niedziela, 23 listopada 2008

Zwarte Piet



Media Education Foundation prezentuje kolejny film dokumentalny, tym razem na temat komercjalizacji dzieciństwa. Zagadnienie nie nowe, funkcjonujące równolegle z rozwojem mediów, ale w okolicach mikołajkowo-swiątecznych zdecydowanie przybiera na sile.
Tydzień temu wzmożona liczba dzieci poprzebieranych w dziwny strój, przypominający ubranie pazia, pojawiła się na ulicach. Okazało się że postać, za którą przebierały się dzieci to Zwarte Piet, czyli Czarny Piotruś - pomocnik Mikołaja, który tydzień temu przybył na swoim koniu do Rotterdamu (w Holandii Mikołaj przypływa łodzią a potem przesiada się na konia!). Zamknięto pół miasta, a podróż Sinterklaasa po Holandii śledziły media pokazując relacje ze spotkań z dziećmi na wielkich telebimach na dworcach kolejowych i w galeriach handlowych. Szaleństwo trwa aż do 5 grudnia, a w każdym sklepie z witryny spogląda Czarny Piotruś...
Znajoma, która pracuje jako pedagog opowiedziała mi historię o wyprawie z dziećmi do kina. Film o tematyce świątecznej, całe kino dzieci, i nagle dziewczynka w filmie kradnie Mikołajowi konia, a wiec dostarczenie prezentów zostaje zagrożone. W kinie wybuch spazmów, płacz i krzyk. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby dziewczynka lub jej sobowtór pojawił się na terenie kina...

wtorek, 18 listopada 2008

Geluiden aan Bataafs school

Wejście do jaskini smoka czyli pierwsza konfrontacja z holenderską szkołą - przyjazna, multimedialna. Zwłaszcza atrakcyjne są tablice interaktywne połączone z komputerem i projektorem, żadnej kredy itd. Projekt dla dzieci 8,9,10 - letnich, dwa spotkania. Najpierw warsztat na temat dźwięku, za tydzień na temat obrazu. Krótko, zwięźle. Pani prowadząca - reżyserka filmowa, jak usłyszała, że jestem z Polski to przedstawiła mi krótką opowieść o swoim spotkaniu z Kieślowskim i o Hollyłodzi:)
Odwróciła telewizor i puściła film specjalnie zrobiony na tą okazję, tak aby dzieci mogły spisać wszystkie usłyszane przez siebie dźwięki, a było ich sporo. Wcześniej mała kategoryzacja - pięć grup dźwięków, które do nas dochodzą: muzyka, ludzie, zwierzęta i natura, przedmioty, wyrazy dźwiękonaśladowcze. I krótkie ćwiczenie na wydobywanie sygnałów z otoczenia, dwie minuty absolutnej ciszy w klasie, a następnie dyskusja o zarejestrowanych dźwiękach. Na podstawie dźwięków i dialogów, które dzieci usłyszały tworzą historię - kto, z kim, co się działo. Opowiadają wszystkim w klasie jaki jest ich pomysł na to co usłyszeli. Potem oglądają film jeszcze raz i w całości, śledzą narrację i konfrontują pomysły, które jak można było przewidzieć często odbiegały od tego co w filmie się działo. Podobało mi się to, że projekt zaczynał się warsztatem o dźwięku, bo w efekcie odwrócenia telewizora na twarzach dzieci pojawił się wyraźny grymas niezadowolenia:) Znów ktoś złamał schemat..

niedziela, 16 listopada 2008

Kolorowy świat...

No i udało się zorganizować wycieczkę. Tym razem z chęci zarażenia medialnym bakcylem zabrałam grupę dzieci do Beeld en Geluid na konfrontację z edukatorium. Wyszły z rumieńcami na twarzy. Cyfrowe dzieci kwiaty - doskonale tolerują tylko to co w kolorze. Patrzą inaczej. Widzą wyraźniej ale czy więcej? Zastanawiam się jak szybko i co dokładnie zmienia się w aparacie poznawczym na skutek wzrastania z obrazem, internetem i grami. Efekty zmian w zakresie standardów widzenia u dzieci przejawiają się np. w reakcji na tradycyjnie wywołaną fotografię komentarzem: "dlaczego to zdjęcie jest brudne?" Obraz musi być kolorowy, wyraźny, ostry bo taka jest rzeczywistość.
Lev Manowich w książce pt. "Język nowych mediów" pyta: Jaki jest wpływ interaktywności na wrażenie realności obrazu? Co jest bardziej istotne dla realizmu przedstawienia – wierne symulowanie praw fizyki i ludzkich motywacji czy poprawne oddanie wizualnych aspektów rzeczywistości?" Obserwując dzieciaki bez wahania odpowiadam, że to drugie. Obraz jest wiarygodny wówczas kiedy wizualne standardy są spełnione. Dlatego dzieci są w stanie dostrzegać bardzo subtelne różnice i niezgodności w obrazie, typu niekonsekwencja pomiędzy plastyką a grafiką filmu animowanego. Widzę to chociażby po montażu robionym przez dzieci. Znane i liczne są badania dotyczące wpływu gier video na zdolności poznawcze dzieci, w których wyniki pokazują zmiany w zakresie spostrzegania lokalizacji celu, śledzenia obiektów, wykrywania zmian obiektów, umysłowych rotacji obiektów i zdolności analitycznych.
Podobna sytuacja dotyczy chronologii wydarzeń w filmie. Dlaczego ludzie coraz łatwiej układają narrację prezentowaną niechronologicznie w przyczynowo-skutkowy ciąg zdarzeń? Bo analizują warstwami, bo każdy kolejny obraz to wariancja poprzedniego. Bo z obrazem można robić co się chce, bo można go modyfikować pod względem wielkości, koloru czy rozdzielczości i zapisywać kolejną wersję a zawartość i tak pozostaje taka sama. Także dlatego, że codziennie konfrontujemy się wielokrotnie z kilkoma ekranikami naraz, które pojawiają się na monitorze komputera.
Jeśli przekaz nie spełnia standardów wizualnych dzieci to nie będzie postrzegany jako wiarygodny, ciekawy, lecz błędny. Przyzwyczaiłam się do tego, że dzieci coraz mniej tolerują długie ujęcia, że szybko się nudzą, że uwielbiają efekty specjalne bo "coś" się wtedy dzieje, ale większość z tych zmian dotyczy zawartości czyli historii opowiadanej na ekranie. Trzeba zwrócić uwagę na to jak patrzy dziecko (Perception is a difference beetwen looking and seeing) i zaakceptować fakt, że widzi inaczej czyli widzi więcej. Pytanie czy widzi więcej patrząc aktywnie (interaktywnie) czy biernie? Czy używając narzędzi przeglądarek typu powiększ/zmniejsz jest bardziej spostrzegawcze na co dzień? Sprawczość i interaktywność - to odpowiedzi na pytanie o to co rodzi ciekawość poznawczą.

niedziela, 9 listopada 2008

Festiwalowy listopad

Dwa ważne festiwale w Amsterdamie, pierwszy bo polski, drugi bo cenny edukacyjnie...
Polska Animacja - De Wonderlijke Wereld van de Poolse Animatie w dniach 13-19 listopada. Kto jeszcze nie wie "Jak działa jamniczek?" to odwiedzając akurat Amsterdam może zamiast do oklepanej i znanej wszystkim dzielnicy podejść do najsłynniejszego podium w Amsterdamie czyli Melkeweg i skorzystać. Animacje największych polskich sław: Lenicy, Borowczyka, Kuci, Antonisza i na dodatek gość specjalny: Marcin Giżycki. Ja bym z chęcią poobserwowała reakcje publiczności bo bądź co bądź materiał kontekstowo trudny.

Druga filmowa uczta to International Documentary Film Festiwal w dniach 20-30 listopada. W program się nie wgryzam bo jest zbyt obszerny ale najważniejsza z punktu widzenia edukacji medialnej jest oczywiście edukacyjna strona festiwalu. Oprócz warsztatów dla początkujących filmowców - dzieci, młodzieży i studentów oraz filmowych talentów pojawiła się ciekawa rzecz Docschool , czyli interaktywna platforma dokumentalna do pracy z uczniami w trzech grupach wiekowych (to w ramach całorocznego projektu realizowanego w szkołach). Na platformie sporo materiałów o filmach dokumentalnych - teoria, fragmenty i analizy pięciu filmów a także linki i materiały dla nauczycieli, z którymi mogą oni pracować na lekcjach. Sam pomysł co najmniej warty przeanalizowania chociażby w kontekście wspomnianej ostatnio idei streetworkingu jako metody trafiania do dzieciaków i wyrabiania w nich pewnej wiedzy na temat mediów. To jest oczywiście projekt ściśle filmoedukacyjny, choć w analizowanych materiałach są np. "Zabawy z bronią" znanego reżysera M.M., na którego filmach spokojnie można uczyć się realizacyjnej manipulacji i krytycznego myślenia. Przy okazji warto podkreślić edukacyjne znaczenie dokumentu jeśli chodzi o rolę tego środka w wyrabianiu pewnego rodzaju krytycznego zmysłu w odbiorze rzeczywistości. Film dokumentalny to idealne narzędzie do tłumaczenia subtelnych różnic i kontrastów słowno-obrazowych, które często wykorzystuje TV. Zazwyczaj wielokontekstowy, pozwala tłumaczyć manipulację na szerszym gruncie odnosząc się od polityki czy reguł społecznych. Po słynnym nowohoryzontalym filmie Mortena Kaplersa "AFR" nie mam już co do tego żadnych wątpliwości, bo właśnie ten film po pierwsze powiedział mi coś więcej na temat kategorii: dokument kreacyjny, a po drugie zatarł granicę pomiędzy fikcją, rzeczywistością a przyzwoitością.

środa, 5 listopada 2008

Streetworking - metoda na edukację medialną?

Po kolejnym spotkaniu na ministerialnym szczycie i konferencji "Komunikowanie (się) w mediach elektronicznych...", która odbyła się w Warszawie w dniach 23-25 października na blogu Mirosława Filiciaka rozgorzała dyskusja na temat edukacji medialnej, której jak zgniłego jajka szkoły tknąć się nie chcą.
Ja na konferencji nie byłam z logistycznych względów, ale wnioski i dyskusje śledzę i nie mogę się powstrzymać od komentarza. Cała dyskusja medioznawców, naukowców, ludzi, którzy na co dzień angażują się w ożywienie EM w polskich szkołach koncentruje się na coraz bardziej widocznej postawie MEN, które to wypisuje się z konsekwentnego wprowadzenia tego przedmiotu do szkół. A to brakuje przeszkolonych nauczycieli (pomijając fakt, że jakkolwiek nauczyciele by się nie szkolili i tak uczniowie będą w sposób naturalny dużo bardziej od nich zaawansowani) a to godzin. Ogólnie rzecz biorąc klops. Jak wiadomo w polskich szkołach za dobrze się nie dzieje, autorytet nauczycielski spada, a więc EM mogła by być gwoździem do trumny w tym obszarze.

No ale nie ma co na siłę pchać się na salony głównym wejściem. Po dyskusji widać, że jest sporo ludzi, którzy próbują prywatnych inicjatyw. Na konferencji prof. Szkudlarek był tym, który odniósł się do potrzeby traktowania edukacji medialnej w kategoriach nieformalnych np. na zasadach proponowanego przez Grzegorza Stunżę internetowego streetworkingu. Ja się obawiam w tej metodzie tworzenia nowego, bezużytecznego portalu, który miałby za zadanie medialnie edukować z definicji, a więc trafiali by tu ludzie zainteresowani właściwie samą ideą EM. Ale np wykorzystanie naszej klasy? czy fotki.pl :) to już brzmi lepiej bo jest zgodne z ideą streetworkingu - trafianie do środowiska a nie próba wyciągania go do lepszego świata.

Z głosów płynących z konferencji wynika, że EM to dziwna dziedzina, której w pewien sposób spora grupa ludzi się boi i, którą się albo kocha albo uważa za zbędną (typowa kategoria współczesnego technicznego uwielbienia - kocha się póki nie będzie nowego modelu:) Tylko, że w przypadku EM nie ma co czekać na kolejne pomysły, bo dotychczasowych się nie realizuje, wciąż nie ma tam jeszcze podstaw w szkołach a dzieci w używaniu mediów są już na poziomie wysoce zaawansowanym.
Skąd ta obawa, czy problem wynika z szerokiej i niejasnej definicji edukacji medialnej?
Słyszałam już wielokrotnie opinie, że EM jest niepotrzebna bo to nic innego jak obcowanie z mediami, z którymi żyjemy na co dzień.

Streetworking dobrze zorganizowany wydaje się jednym z bardziej konstruktywnych rozwiązań w oczekiwaniu, że MEN obudzi się do działania i zweryfikuje lęki. Oby nie skończyło się na analizie zdjęć pod kątem profilu osobowościowego autorów np. na portalu nasza klasa:)
Warto się zastanowić, przez które portale i w jaki sposób myśli się o idei internetowego streetworkingu. Czy metodą streetworkerów, którzy będą musieli dotrzeć właściwie do wszystkich czy poprzez galerie i portale tematyczne i analizę materiałów, które ktoś w sieci ujawnia? Trudne ale czy niemożliwe?

piątek, 24 października 2008

Eine Frau in Berlin



Od wczoraj w niemieckich kinach film w reżyserii Maxa Färberböcka "Anonyma: Eine Frau in Berlin". Ważna książka, ważny film, polsko-niemiecka koprodukcja i zdjęcia, częściowo kręcone w Legnicy. Film powstał na podstawie słynnych pamiętników Niemki Marty Hillers, która opisała drastyczną sytuację niemieckich kobiet, w której znalazły się one w momencie wkroczenia żołnierzy Armii Radzieckiej do Berlina w 1945r. Książka obfituje w opisy gwałtów i przemocy dokonywanej przez radzieckich żołnierzy.

Pamiętam wrażenie, jakie zrobiła na mnie ta książka a raczej opis ówczesnych wydarzeń. Jak obiektywnie komentuje wielu przeciwników entuzjazmu wobec książki i filmu takie wydarzenia miały miejsce w wielu państwach w Europie w trakcie wojny w zależności od bilansu siły. To co jest jednak najbardziej istotne w książce to analiza drastycznego mechanizmu wojennego przejawiającego się w wymierzaniu kary wrogim żołnierzom przez gwałty dokonywane na ich kobietach.

Strasznie jestem ciekawa bo trailer zapowiada produkcję w hollywoodzkim stylu z romansem w tle. Niektórzy niemieccy krytycy też tak twierdzą, zarzucając reżyserowi spłaszczenie tematu. A temat do sfilmowania jest strasznie trudny, bo nie ujmując nikomu zdolności nie jest to kolejny "Pianista". No ale jak wiadomo kino rządzi się swoimi prawami...

Vakantietijd kindertijd

Kolejna okazja do zabawy i edukacji. Z okazji pierwszych w holenderskim roku szkolnym ferii (system: częściej i krócej) oraz trwających warsztatów filmowych zorganizowałam wyjście do rotterdamskiego Photomuseum, które to podobnie jak inne placówki w czasie ferii organizuje specjalne aktywności dla dzieci.

Jak wiadomo młodsi odbiorcy sztuki lubią interaktywnie, więc największe zainteresowanie na wystawie Martina Coppensa - holenderskiego fotografa zyskały stojące pośrodku Mac-I pokazujące proces zabezpieczania i przygotowywania zdjęć do wystawy. Ciekawe, bo dzieciaki wtedy dopiero koncentrowały się na szczegółach zdjęć (które w tym samym czasie wisiały spokojnie obok) kiedy mogły zrobić to za pomocą komputerowej "lupki":) zbliżyć, oddalić...

Dalsze ożywienie miało miejsce w kąciku interaktywny, w którym to przede wszystkim można było przejrzeć bogate zbiory muzeum - fotograficzne i filmowe. Dzieci w Holandii często grają w grę pt. kto, z kim, co i gdzie ? (czyli dzielą się na 4 grupy i każda wymyśla jedną odpowiedź z czego powstaje całe, zazwyczaj względnie śmieszne zdanie typu: Królowa Beatrix razem ze św. Mikołajem grają w ping-ponga pod wodą. Coś w tym stylu.
W każdym bądź razie Photomuseum też wykorzystało tą formułę i za pomocą czterech paneli pozwala oglądającym wybrać autora zdjęć, rok, miejsce i fotografowany obiekt. Wygląda to trochę jak mostek kapitański w filmie Star Trek:)

Na sam koniec organizowana specjalnie dla dzieci interaktywna (Interactieve kinderrondleiding) zabawa w poszukiwanie zdjęć. Osoba prowadząca wprowadzała dzieci w tematykę wystawy opowiadając o życiu Coppensa i obszarze jego fotograficznych zainteresowań. Następnie w przygotowanych specjalnie kufrach, torebkach i plecakach dzieci odnajdywały przedmiot - wskazówkę potrzebną do odnalezienia zdjęć, łącznie z lupką i opisem - zagadką. Po kilku rundkach poszukiwań podsumowanie zabawy na przykładzie odnalezionych zdjęć i interesująca opowieść o fotografii działająca na wyobraźnię dzieci narracją związaną z danym zdjęciem. Opowieść o metaforach, skojarzeniach wizualnych, o żabiej i ptasiej perspektywie, o zmianach, które pojawiają się na negatywach (dzieci mówią na takie zdjęcia "brudne":) oraz o różnych fotosztuczkach.
Najciekawsze, że ta zabawa toczyła się w języku nl-eng-pl, przy okazji Pani dowiedziała się kim jest Baba Jaga i Smok Wawelski:) kolejny dowód na prostotę rozwiązań. Wszystko po stronie chęci...

Escher in het Palais

Odwiedziny w kolejnym inspirującym miejscu. Po zajęciach w polskiej szkole w Hadze postanowiłam szybko podążyć w kierunku haskiej mekki turystycznej, a mianowicie Muzeum Eschera. Jak wiadomo sama analiza grafik M.C.Eschera (wydano o jego pracach wiele książek łącznie z albumami, z których jeden został opracowany przez wydawnictwo TASCHEN, oficjalna strona Fundacji Eschera: http://www.mcescher.com/) pochłania olbrzymią porcję czasu, a tu jeszcze na dodatek ostatnie piętro muzeum mieści małe edukatorium, dla wszystkich którzy chcą się zmierzyć z iluzjami optycznymi.

Z większością prac Eschera trzeba powalczyć, ponieważ specyfika jego grafik to często iluzje i nierealne kształty tudzież konstrukcje, tak więc oprócz zwykłej percepcji za wszelką cenę chce się odtworzyć sposób powstawania dzieł i to co działo się w wyobraźni M.C. w trakcie ich powstawania. Jego prace, poprzez niezgodność z prawami fizyki czy percepcji zawsze były obiektem badań nie tylko dla historyków sztuki, ale także dla matematyków (ze swoimi grafikami gościł na Kongresie Matematyki w Amsterdamie) i psychologów, zwłaszcza w kontekście iluzji optycznych i tzw. figur niemożliwych.

Jest co oglądać - oryginalne drzeworyty, litografie, narzędzia, którymi posługiwał się Escher, korespondencje, artykuły donoszące o jego wystawach, zdjęcia z licznych podroży, z czasów międzywojennych, w których Escher wraz ze swoją żoną mieszkał i tworzył we Włoszech (okres bardziej realistycznych prac), filmy i szereg eksperymentów pokazujących co było dla M.C. źródłem inspiracji.

Ja osobiście najbardziej lubię cykl "Metamorfozy", w których Echer pokazuje w sposób skrajny plastyczność kształtów, bezpośrednie zestawienia odrębnych światów, które jak się okazuje wbrew naturze obiektów mają ze sobą wiele wspólnego, począwszy od geometrycznej formy. Jeden element przechodzi w drugi, rzeczy nie mające prawa współistnienia istnieją blisko.

W edukatorium (jak wiadomo nl muzea muszą być edukacyjne i multimedialne - to jest plus bo świadczy o dostosowaniu do odbiorców ale czasem te proporcje ulegają zachwianiu) na specjalnych ekranach zostały umieszczone przestrzenne grafiki Eschera, za pomocą małej dźwigni można przysłaniać różne części tej pracy co pokazuje etapy jej powstawania.
Skąd to wszystko brało się w jego głowie? Jak sam Escher podobno powiedział: "I don't grow up. In me is the small child of my early days", ale czy to tylko dziecięca wyobraźnia:)
Oprócz ekranów zabawa z lustrami, kontekstem wizualnym, liniami, krzywym pokojem Amesa (który zresztą był wykorzystywany jako technika filmowa, tak aby poradzić sobie z różnicą wielkości bohaterów, np. w 1971 roku w filmie Mela Suarta na podstawie powieści Ronalda Dahla "Charlie i Fabryka Czekolady", a także w filmie "Władca Pierścieni", gdzie pokój Amesa w kilku wersjach pomógł uzyskać efekt różnicy wzrostu między hobbitami i Gandalfem).

Akcent audiowizualny w edukatorium Eschera to oczywiście słynny fragment z filmu fantasy "Labirynt" z 1986r z Jennifer Connely i Davidem Bowie jako Królem Goblinów:), w którym zamek króla a raczej jego konstrukcja została zainspirowana grafikami Eschera: "Dom schodów" czy "Współzależność".

dla wszystkich mp4-lubnych fragment poniżej, a przy okazji nieco sentymentu kina lat 80tych:)
słynna białostocka osobowość filmu byłaby dumna - wszystkie drogi prowadzą do kina...


piątek, 3 października 2008

Wioska medialna - wersja holenderska





Kilka dni zajęło mi dojście do siebie po wycieczce do Media Park w Hilversum, w którym znajduje się Beeld en Geluid - edukatorium medialne oraz archiwa materiałów audiowizualnych (raptem cztery piętra poniżej parteru). Ostatni dzień września i taka niespodzianka, zobaczyłam dokładnie to co wioską medialną można zdefiniować - aczkolwiek termin "wioska" absolutnie nie pasuje do tego kolorowego monstrum. Wyszłam przed 21, byłam ostatnim zwiedzającym, z grymasem na twarzy charakterystycznym dla dziecka, którego na siłę zabiera się z placu zabaw.

Dałabym sobie dredy uciąć, że nie ma osoby, która w tym miejscu mogłaby się nudzić.
Edukatorium jest podzielone na kilka poziomów:
4 piętra poniżej parteru to archiwa,
natomiast powyżej: Zoom Safari (pierwszy poziom, na którym najmłodsze dzieci m.in. zapoznają się ze sposobem kręcenia filmów przyrodniczych, oglądają sprzęt używany do tego celu, mogą sami zmontować krótki film przyrodniczy (np. pościg zwierząt), mogą pobawić się w lektora filmu przyrodniczego ("jadąc" jeepem na tle filmu i opowiadając o napotykanych zwierzętach),
Experience, Theater 1 en 2, Studio BENG (pracownia multimedialno - komputerowa, w której grupy poznają sekrety i kłamstwa filmowej produkcji).
Jednak gwóźdź programu i główne pole do działań to platforma Experience - z jednej strony ekspozycje sprzętu, kamer, paneli telewizyjnych i radiowych, eksponatów ze słynnych filmów, bajek, strojów znanych postaci filmowych, storyboardów, modeli do animacji, z drugiej strony kącik "Be like a star" - możliwość zapoznania się z archiwalnymi materiałami holenderskich seriali, quizów, talk showów (swoją drogą kupa śmiechu) - a potem zrobienia sobie zdjęcia z wirtualnymi prowadzącymi, odegrania roli w dialogu w słynnym serialu, można także poczuć się jak gwiazda wchodząc do studia przy intensywnych oklaskach publiczności i chmurze wyprodukowanego dymu.
Mnie rzecz jasna najbardziej zafascynował sektor filmowy, zaczyna się niewinnie - mały korytarzyk, a tam stół do robienia animacji, stół do montażu, pokoik z przedmiotami do wytwarzania różnych dźwięków w filmie, dodawanie dźwięku do obrazu, wirtualna podroż rowerem! w przestworzach, makieta pokoju, w którym steruje się kamerami i światłem, do tego studio telewizyjne zaaranżowane w wystroju na jakiś popularny nl serial - dzieci bawią się kamerami, sterują głosem lub na chwile stają się prezenterami telewizyjnymi i czytają wiadomości,
oczywiście jest także radio i możliwość pobawienia się radiowym stołem realizacyjnym,
osobny obszar poświęcony reklamie społecznej, polityce i manipulacji w mediach,

Przy wejściu na teren Beeld en Geluid dostajesz pierścień z chipem, który skanujesz przy większości ekspozycji i aktywności - masz wirtualnego przewodnika (moim był Rembrandt:), który oprowadza cię po poszczególnych sektorach,
z kolei jeśli wykonujesz jakąś pracę - montujesz film, modyfikujesz fotografie, twoje dzieła są nagrywane i na końcu zwiedzania możesz sobie je oglądnąć na medialounge...

Bardzo istotne jest udostępnienie dla zwiedzających bogatych archiwów pochodzących z holenderskiej telewizji i radia - bajek, filmów, seriali,
edukatorium łączy w sobie wszystko to co angażując uwagę - niesamowitą ilość materiałów audiowizualnych, wystawy, praktykę realizacyjną i kącik gwiazdy filmowej - to co dzieci lubią najbardziej,
instytucja ta prowadzi oczywiście działalność edukacyjną - oprócz wycieczek po Beel en Geluid, udostępnia archiwalne materiały on-line np do pracy w szkole na lekcjach, w ten sam sposób uczniowie mogą korzystać ze studia BENG
więcej nie trzeba opisywać, pozostaje zobaczyć,
marzy mi się coś takiego w Polsce - oczywiście skala zjawiska jest ogromna, sam projekt podobno był ostro krytykowany w Holandii z uwagi na koszty (źródło informacji: Pak), ale jakie obrazy pozostają w głowach po takiej wycieczce...

czwartek, 2 października 2008

The Fox and the Child...

To był właśnie jeden z takich filmów, w których z każdego kadru można zrobić zdjęcie...francuska produkcja, zrealizowana fantastycznie,
wolny rytm absolutnie nie zanudził dzieci, które zabrałam na seans, a równolegle wszystkie podstawowe zasady operatorskie przedstawione na warsztatach filmowych zostały zweryfikowane w praktyce,
precyzja w konstrukcji kadru nie pozwalała oderwać oczu - pomijając kreację lisa, który aktorów miał ponoć kilku
wzorcowy materiał warsztatowy dla dzieciaków - niebanalny, przejrzysty i angażujący...

TodaysArt 2008

Wyobraź sobie, że wysiadasz z pociągu na stacji - oczekujesz holenderskiego ładu, klarownego systemu informacji, przyjaznej ekipy, która poinformuje Cię w chwili wahania skąd odjeżdża pociąg a tymczasem... wysiadasz i zaczynają docierać do Ciebie jakby znajome ale nieco głośniejsze i bardziej natrętne dźwięki, dziwnie przyglądasz się ludziom, którzy z bezprzewodowymi mikrofonami okupują pociągi i perony w poszukiwaniu dworcowego hałasu, przekazywanego następnie do stanowiska kilku Panów zaopatrzonych w komputery wiadomej marki, którzy po jego przetworzeniu koncertują w najlepsze i robią z tego całkiem przyjemną i rytmiczną muzykę - tak zaczął się festiwal TodaysArt w Hadze (26-27 wrzesień) i był to dopiero początek atrakcji.
W większości muzycznych ale podobnie jak w zeszłym roku nie zabrakło kilku medialnych perełek,
w Bibliotece pojawiły się interaktywne instalacje, które skutecznie wciągały całkiem sporą grupę odbiorców w zabawę  m.in. ciekawy akcent o wartości terapeutycznej, być może skuteczny jeśli ktoś boi się małych stworzeń, robaczków, pajączków itd,
a więc cała zabawa polegała na położeniu się na grubym materacu, nad głową widoczny był ekran z pląsającymi, zielonymi, wirtualnymi robaczkami, efekt jest taki, że patrząc w górę widzimy siebie i przykrywającą nas całkiem sporą grupę insektów, jedyny ratunek to wykonywanie jakichkolwiek ruchów, które powodują, że "zrzucamy" je z siebie, ale oczywiście one bardzo szybko wracają a więc wzrasta całkiem klaustrofobiczne wrażenie małej opresji:)
Inna atrakcja to platforma, po której poruszali się ludzie, reagująca dźwiękiem (częstotliwością i intensywnością) na ruch, sposób poruszania się - najlepsze efekty osiągali ci, którzy kładli się szybko na ziemię, lub zmiennym ruchem przebiegali po platformie (projekt: Interactive Playground),
Wszystkie atrakcje i tak zostały przebite przez pomysł na "zegar" pokazujący godzinę na placu festiwalowym Spuiplein - na ekranie wyświetlano film, pokazujący cztery duże cyfry zbudowane z drewnianych bali, co minutę przychodziła kolejna ekipa i zmieniała cyfrę (demontując lub dodając jakieś drewienko:)

atrakcyjniejsza, bo obraz zawsze atrakcyjniejszy, relacja: http://www.flickr.com/search/?q=todaysart+2008+

czwartek, 25 września 2008

Po klapsie :)

Najbardziej podoba mi się moment, kiedy dzieciaki widzą kamerę i sceptycznie na nią spoglądają, jeszcze nie wiedzą co je czeka ale już nie chcą się w to bawić:) Potem słuchają o planach filmowych, osi montażowej, rodzajach kompozycji, o operatorskich a właściwie fotograficznych świętościach typu zasada 2/3 no i zaczyna się...a potem jest już tylko: niech Pani pokaże jak się nagrało:)
dzieciaki pobawiły się w sobotę a ja wczoraj w muzeum Boijmans van Beuningen w Rotterdamie, gdzie aktualnie znajduje się wystawa Yayoi Kusamy - wystawa średnia: nadmiar luster, oczu, światełek i kul (ja bym ją nazwała wyimaginowana publiczność:), ale oprócz ekspozycji 3 kamery do dyspozycji, a więc można hasać i filmować, a potem filmiki z wystawy muzeum umieszcza na stronie do wglądu...
http://www.boijmans.nl/en/

wtorek, 23 września 2008

TOO MANY IDEAS TO HANDLE...



W tak oto spektakularny sposób:) organizatorzy zachwalają nowatorstwo i bogactwo rozpoczynającej się już jutro w Amsterdamie międzynarodowej konferencji PICNIC 2008. Organizowana po raz trzeci - z udziałem artystów, medioznawców, naczelnych projektantów firm typu Philips czy Nokia, innowatorów, naukowców, socjologów, panów z MIT i europejskich szefów Google - połączenie innowacyjnego przepływu myśli z praktycznym zastosowaniem...wykłady, warsztaty, laboratoria kreatywne, e-arts,
konferencja z gatunku takich, po której pomysły i idee przekładają się na duże pieniądze,
warto być choć wstęp to jedyne...1245 eu:)

piątek, 19 września 2008

Digital Playground



Jak wspominałam wcześniej jedną z podstawowych działalności Digital Playground (http://www.digital-playground.nl/) jest organizowanie filmowych warsztatów dla młodzieży.
Przeglądając ich stronę zauważyłam, że realizują także projekt pt. City Commercials we współpracy z Narodowym Instytutem Architektury w Rotterdamie, promujący miejskie obiekty architektoniczne jako tło do zaprojektowania plakatu reklamowego,
powyżej próbka z pogranicza, na którą pierwszym odruchem było etyczno-estetyczne zdziwienie...

poniedziałek, 15 września 2008

Poolse school

Pierwsze zajęcia w Niderlandzko-Polskim Centrum...zajęcia w dwujęzycznej grupie dzieci są dość specyficzne, nigdy nie wiesz jakiego kodu się spodziewać...
po pierwsze dzieci, które słabiej mówią po polsku mówią w ten sposób, że jak nigdy nie zastanawiałam się jak ludzie odbierają moje pomyłki w języku obcym to teraz już wiem:)
Poza tym w trakcie zajęć jak ktoś nie rozumie po polsku to szybko przechodzi na niderlandzki i wszystko jasne, na dodatek w najstarszej grupie w użytku jest jeszcze angielski i młodzieżowy slang:)
Uczniowie są bardzo czujni - wychwytują najmniejsze potknięcia językowe - w obu językach i nawzajem zwracają sobie uwagę,
po pracy z młodzieżą tzw. "trudną" czuć różnicę...te dzieciaki mają nieco inne nastawienie i sposób organizacji własnego czasu - zawody, konkursy, zajęcia dodatkowe - nie znoszą się nudzić i nic nie robić...
Przy okazji zajęć wizyta w filharmonii w Rotterdamie - która na otwarcie kolejnego sezonu zorganizowała Kindermuziekweek, w trakcie których dzieciaki próbują grać na różnych instrumentach, uczą się układów tanecznych na warsztatach otwartych albo np. idą na spektakl o planecie, na której nie ma muzyki bo wszystkie nuty zostały wciągnięte... przez wielki odkurzacz...subtelne torowanie:)
zła wiadomość: dzieciaki rzadko chodzą do kina bo bilety są drogie,
a więc pora zacząć warsztaty filmowe...

czwartek, 11 września 2008

How does it work in Holland...

Czyli jak się robi filmowe warsztaty dla młodzieży po holendersku...metodologia prawie ta sama, ale od realizacji są określone instytucje i w związku z tym większe pieniądze...i podstawowe założenie: ma być prosto, przyjemnie i twórczo.
W ramach europejskiego projektu Alter Ego (http://www.alterego-europe.eu/pl) w Fundacji Nowhere w Amsterdamie ( http://www.nowherefoundation.org/ )zorganizowano warsztaty dla młodzieży (14-18 lat), których efektem miały być prace konkursowe do projektu. Głównym zadaniem projektu było zaprezentowanie swojego kulturowego alter ego - własnej tożsamości zanurzonej w innej kulturze. Konkurs kończy się za kilka dni.
Filmowe warsztaty prowadziła sympatyczna ekipa z Rotterdamu, która jak się okazało organizuje takie zajęcia na co dzień dla zainteresowanych szkół w swojej siedzibie w kinie Cinerama, albo też wyrusza w trasę np. po festiwalach filmowych ucząc młodych ludzi jak robić filmy.
Instruktorzy z "PLAYGROUND" jeżdżą z aparatami cyfrowymi i laptopami, pracują na prostym programie do montażu MAGIX. Porządek jest następujący: najpierw uczestnicy kręcą filmiki o sobie, potem zgrywają materiał, przez samouczka zapoznają się z programem i montują - tyle pracy na cały dzień warsztatów,
Grupa instruktorska pracuje zgodnie z własnym psychologicznymi kontekstem - warsztaty filmowe funkcjonują jako sposób na zapoznanie młodych ludzi z ich własną osobowością, sprawdzenie siebie po obu stronach kamery, dokonanie autorefleksji za pomocą filmu.
Choć co do zrealizowania założeń programu Alter Ego można mieć pewne wątpliwości to pomysł na filmowe warsztaty wydaje się bardzo prosty i osiągalny w normalnych warunkach...bez szczególnych wymagań sprzętowych,
I rzecz wspólna: po materiałach konkursowych widać, że to co młodzi ludzie uniwersalnie najbardziej lubią w montażu to dodawać efekty specjalne i weselne przejścia:)

środa, 20 sierpnia 2008

Takie rzeczy tylko w Czechach...


















Powrót z rowerowej eskapady w Czechach, a w związku z tym dużo filmowo-animowanych wspomnień z czasów dzieciństwa i nie tylko. I tak np. sięgając do czeskiego absurdu... Podczas zjazdu już po zmroku z najwyżej położonej w rejonie opawskim wsi Moravice w kierunku Opavy przejeżdża się przez Otice - odruchowe a być może spowodowane mrocznym klimatem miejsca szybkie skojarzenie ze słynnym filmowym "Otikiem":)
Kto pamięta? Prawdziwie surrealistyczny film Jana Svankmajera z 2000r opowiadający o ociosanku:) czyli kawałku ociosanego korzenia, który pod wpływem niezrealizowanej miłości rodzicielskiej przyjmuje ludzkie cechy i jako szybko rozwijające się niemowle po krótkim czasie zaczyna żywić się zwierzęcym mięsem tudzież sąsiadami rodziców...
Oprócz wyobraźni reżysera interesująca jest w filmie technika przedstawiania postaci, ponieważ Svankmajer łączy animację z techniką fabularną.
Swoją drogą "Otik" jest idealnym wkładem do dyskusji o wiarygodności wizualnej. Dwie kontrastowe, rażące w odbiorze techniki, które dodają wiarygodności Otikowi jako "ludzkiej" postaci. Bądź co bądź, w przypadku animacji wykonanej zgodnie z najnowszymi technikami cyfrowymi nie byłoby tego efektu...mały wkład w edukację medialną - jak niewiarygodny obraz uwiarygadnia postać:)

Drugie ważne wspomnienie to efekt odwiedzin pewnego sklepu w Brnie, w którym oprócz Krtka, Wodnika Szuwarka ulubieni bohaterowie: Żwirek i Muchomorek, ci panowie już nie tak surrealistyczni jak Otik ale zawsze pozostawali dla mnie conajmniej dwuznaczni...

sobota, 2 sierpnia 2008

Dwa brzegi

Dzisiaj zaczął się festiwal filmowy w Kazimierzu - co prawda w klasyfikacji za wrocławskimi Nowymi Horyzontami ( jedyny i niepowtarzalny) co nie zmienia faktu, że jest co oglądać i przez sam fakt, że cały lipiec spędziłam w tym miejscu ucząc i ucząc się od grupy filmowych zapaleńców chętnie bym tam wróciła..
Ale nie o tym, bo przeglądając program ważna rzecz wpadła mi w oko - koncepcja na warsztaty filmowe na festiwalu - jeśli ktoś tylko ma ochotę uczestniczyć wybiera sobie w trakcie trwania takiego warsztatu kogoś lub coś, czyimi oczyma ogląda Kazimierz - może to być cokolwiek, niekoniecznie człowiek. Uczestnik warsztatu ma zaproponować montażyście 10 ujęć, które będą stanowić esencję tego spojrzenia, ostatnie ujawnia kim był bohater...
Fantastyczne ćwiczenie montażowe i scenariuszowe i ile w tym psychologii...
Każdy powinien spróbować jeśli chce poćwiczyć intuicję społeczną - zrobić kilka zdjęć - miejsc, ludzi, rzeczy - wszystko z jednego subiekta i potem opisać autora, tudzież "oko" :)

piątek, 1 sierpnia 2008

Pierwsza myśl



Medialna wioska - ja widzę to tak:
na początku skromna manufaktura:) za pomocą prostych urządzeń produkcja mediów wszelakich, nacisk na praktykę i interakcję, dzieci przychodzą, zwiedzają, słuchają krótkiego instruktażu, potem same tworzą - filmy, muzykę, gry - uczą się interaktywnie,
aby zrobić film potrzeba niewiele - kamera, mikser dźwięku, mikrofon, tyczka i kręcimy, jedni etiudy, inni reklamę, jeszcze inni dokument i tu jest miejsce na edukacyjną niszę - realizacja dokumentów pod tezę i sprawdzenie w praktyce na czym polega manipulacja w tego typu produkcjach, no i na sam koniec montaż...

to moje pierwsze marzenie - szeroko zakrojona edukacja filmowa z psychologią, która cały czas depcze jej po piętach:)
1) sztuka operatorska + percepcja, uwaga
2) tworzenie scenariuszy + psychologia wyobraźni
3) dokument/propaganda, reklama + manipulacja w mediach
4) casting + autoprezentacja
5) montaż + kategoria wizualnej wiarygodności
wszystko da się pogodzić i wszystko da się zrobić za pomocą filmu,
możliwości są nieograniczone, a sztuczny podział obowiązujący w ramach psychologii doskonale uspójni się w obrębie filmu,

Zatem w pierwszej kolejności nauka tworzenia mediów, w drugiej - aby wiedza nie poszła na marne każdy z odbiorców projektu może wziąść udział w programie, który za pomocą nowych mediów uczy jakiegoś przedmiotu szkolnego (np. matematyki, historii, sztuki) - tak jak wyglądają np projekty Waag Society http://www.waag.org/domain/education

Póki co manufaktura pozostaje na poziomie marzeń, aczkolwiek pojawiają się coraz to ciekawsze edukacyjne przedsięwzięcia tkj. chociażby Interaktywne Przedszkole dla Dzieci, które zostało zainicjowane we Wrocławiu w Centrum Sztuki Wro (aktualnie wystawa w Gdańsku) bo o nim mowa - dzieci uczą się o fakturze, kolorze, animacji będąc w tym od środka - i o to chodzi - polisensorycznie, aktywnie i twórczo http://www.wrocenter.pl/pl/node/14
pomysł moim zdaniem fantastyczny, doskonałe wykorzystanie nowych mediów do celów edukacyjnych, (tutaj sztuka) wystawa ale o jakże wielkim edukacyjnym potencjalne z wykorzystaniem autorskich interfejsów i programów...ziarnko do ziarnka

środa, 30 lipca 2008

Rzecz o zmysłach...

Wychodząc naprzeciw wypowiedzi prof. Siemienieckiego, która padła 11 czerwca na zorganizowanym przez KRRiTV "Forum Edukacji Medialnej", a z której wynika, iż jeśli chodzi o edukację medialną w Polsce nie powinniśmy (my? - edukatorzy, informatycy, bibliotekarze?) wzorować się na zagranicznych programach tylko przystosować ją do naszego, tradycyjnego systemu edukacyjnego, podtrzymuję tezę, że pojęcie edukacji medialnej staje się krzywdzące dla pierwotnej idei rozwijania medialnych kompetencji odbiorców (od razu przypomina mi się pierwsza lekcja informatyki i ustne tłumaczenie nauczyciela różnicy pomiędzy pojedynczym a podwójnym kliknięciem myszki...)
Inne pojęcie: media wisdom brzmi z kolei dumnie ale niesie ze sobą bagaż zdobytych w tym obszarze doświadczeń i tylko w takich krajach jak Holandia można sobie pozwolić na jego używanie, bo długi czas wdrażania programów edukacyjnych z użyciem nowych mediów zrobił swoje...
Myśląc o przyszłości trzeba zacząć dyskutować o medialnym zmyśle, który będzie działał automatycznie w percepcji medialnych przekazów, a będzie działał dlatego, że wzrosną kompetencję medialne odbiorców bynajmniej nie z powodu przekonania, że agresywne treści w telewizji wpływają na wzrost negatywnych zachowań u dzieci, ale dlatego iż widzowie poznają reguły, zasady, które stosuje się przy produkcji mediów i sami będą wiedzieli jak tworzyć przekaz...na tym powinna edukacja medialna polegać
Mediolokacja będzie zatem o kształtowaniu medialnego zmysłu, o robieniu filmów, o medialnej wiosce, która póki co w głowie, o fantastycznych interaktywnych projektach edukacyjnych, które gdzie niegdzie w Polsce już się pojawiają, o filmowych pasjach i zmontowanych pomysłach na udoskonalenie medialnego zmysłu, który pomoże omijać przeszkody i pułapki...