piątek, 26 lutego 2010

Raport z projektu "Młodzi i media"

Z tej strony można już ściągnąć raport z projektu "Młodzi i media", który został ogłoszony na środowej konferencji w siedzibie gazeta.pl, wspomnianej przeze mnie w poprzednim wpisie. Zachęcam do lektury i przyjrzenia się metodzie badawczej. Współtwórcy nie zdążyli zdradzić zbyt wielu wniosków na konferencji z uwagi na ograniczoną ilość czasu w stosunku do sporej liczby wątków, które pojawiły się w prezentacjach zaproszonych gości. Ja sama jestem jeszcze przed lekturą. Zaintrygowała mnie jedna myśl współautorów, sugerująca, że nowe technologie wpływają na jakość relacji młodych ludzi w sposób zacieśniający, generalnie pozytywny. Muszę tylko poszukać odpowiedzi na pytanie czy udało się wyjaśnić wątpliwość pt. czy media pogłębiają, rozwijają jakość tych relacji?

poniedziałek, 22 lutego 2010

Mini-konferencje

Jutro na KUL-u konferencja pt. "Nowe media. Destrukcja czy rozwój". Demoniczny tytuł, po raz kolejny sugerujący, że coś jest czarne albo białe, a jak wiadomo media a tym bardziej ich wpływ to bardzo wielowarstwowy obszar. Profil konferencji zdecydowanie dziennikarski, z racji faktu, że organizowana jest ona przez Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej oraz Koło Naukowe Studentów Dziennikarstwa KUL.
Miejsce i czas: godz. 10.00, ul. Droga Męczenników Majdanka 70, budynek M2, sala 241.


Natomiast w środę 24 lutego w Warszawie w siedzibie Gazeta.pl bardzo wartościowa rzecz z perspektywy edukacji i mediów. Na kolejnym seminarium z cyklu "Rewolucja w komunikacji", zostanie ogłoszony raport z projektu badawczego "Młodzi i media", realizowanego przez medioznawców, socjologów i antropologów związanych z Wyższą Szkołą Psychologii Społecznej. Przedsięwzięcie wzorowane na amerykańskim projekcie "Digital Youth" miało pokazać profil funkcjonowania polskiej młodzieży w rzeczywistości nowych technologii. Stoi za tym bardzo profesjonalna ekipa, a więc spotkanie i dyskusje na pewno będą interesujące:)

niedziela, 21 lutego 2010

Po sezonie

Styczeń i luty to idealne miesiące dla prawdziwych fanów kina z czasem i pieniędzmi do dyspozycji. Właśnie zakończyło się  jubileuszowe bo 60-te Berlinale, festiwal o tyleż gwiazdorski co wciąż z perełkami. Polański otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia za swój nowy film: "Autor widmo". W Berlinie zabrakło polskich produkcji, niestety z winy rodzimych dystrybutorów. Zasada "zastaw się a postaw się" w polskim świecie filmowym także obowiązuje. Producenci zajęci promowaniem filmu "Rewers" w Stanach przed nominacjami do Oskarów zaspali na europejskie festiwale. W ten sposób zamiast "Rewersu" w Berlinie pojawiła się Agata Buzek na żywo, otrzymując zasłużenie wyróżnienie dla obiecującej europejskiej aktorki. Na festiwalu w Rotterdamie, który odbywał się na przełomie stycznia i lutego polskie produkcje w liczbie trzech zaistniały w ocenie publiczności (100 najwyżej ocenionych filmów) całkiem wysoko:
"Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha na 27 miejscu
"Zero" Pawła Borowskiego na 34 miejscu
"Świnki"Roberta Glińskiego na 43 miejscu.
Pierwszy film gościł także na słynnym amerykańskim festiwalu filmów niezależnych w Sudance, który odbył się w styczniu. Pozostaje czekać na sezon wakacyjny i festiwal Era Nowe Horyzonty, którego twórca zawsze czerpie inspiracje z bogatej i zróżnicowanej propozycji festiwalu w Rotterdamie. Można jeszcze potrzymać kciuki za fantastyczny dokument "Królik po berlińsku" Bartosza Konopki ścigający się po czerwonym dywanie w samym Kodak Theatre;)

poniedziałek, 15 lutego 2010

Głód


Genialny film. Doskonale skonstruowany. Większość filmu w ciszy, a w środek wkomponowany taki dialog, że przyzwyczajony do powolnego odbierania brutalnych (jednocześnie fantastycznie sfotografowanych) scen mózg nie nadąża. Trochę dziwnie splątane ze sobą wątki osób, które uczestniczyły w słynnym strajku członków IRA w więzieniu Maze w 1981r. Niekonsekwentnie. Ale może o to chodziło. Jedni się pojawiają, inni znikają. Niby odizolowani od siebie a wyjątkowo zgodni i konsekwentni w okazywaniu protestu. Nikt ze sobą nie rozmawia, a informacje przeciekają różnymi kanałami. W reklamach tego filmu dominują stwierdzenia: najbardziej szokujący, ciężki, przygnębiający... Największą jego siłą nie są jednak epatujące przemocą i fizjologią sceny, ale kontrasty. To jest wskaźnik świeżości filmu, który wciąż potrafi zaskoczyć widza.

piątek, 5 lutego 2010

Niespodzianka

Do tej pory filmy w serwisie iplex.pl czyli w pierwszym sieciowym polskim kinie można było oglądać po zalogowaniu i wykupieniu e-biletu za 9 zł. Obowiązywała konkretna godzina seansu i zero litości dla spóźnialskich. Było tam sporo wartościowych pozycji, zwłaszcza wśród dokumentów i fabuł europejskiej produkcji, wyświetlanych często wyłącznie w kinach studyjnych. Od wczoraj wielkie zaskoczenie: nie trzeba się logować, nie trzeba płacić za projekcje, film można uruchomić w dowolnym momencie. Jedyny warunek to obejrzenie 30-sekundowej reklamy przed projekcją. Portal ma zamiar zarabiać wyłącznie na reklamach (zaznaczył, że nie będzie ich w trakcie filmu). Ale na tym nie koniec. Wraz z gruntowną zmianą zasad udostępniania filmów wzbogacono także repertuar o tytuły nie tyle co słynne, mocne ale i znacznie wychodzące poza szeroko rozumianą rozrywkę. Żeby nie zdradzać zbyt dużo bo każdy sam sobie wybierze z pokaźnej listy aktualnie dostępnych filmów jedną z najczęściej oglądanych w tym momencie produkcji jest "Wojna polsko-ruska":)

czwartek, 4 lutego 2010

edu-DVD


W nawiązaniu do edukacyjnej siły filmu dokumentalnego "Chemia" Pawła Łozińskiego, o której pisałam w jednym z grudniowych postów polecam go jeszcze raz wszystkim, którzy chcą zobaczyć a nie zdążyli, mogą pokazać ten film innym, chcą rozjaśnić sobie i innym kwestię onkologicznej rzeczywistości. Narodowy Instytut Audiowizualny w serii Polska Szkoła Dokumentu wydał pod koniec stycznia podwójne DVD z dziewięcioma filmami dokumentalisty, w tym ze słynną "Chemią". Podtrzymuje zdanie, że to jeden z tych filmów, z którym każdy powinien się zaznajomić.

Efekt domina:)


Zawsze bardziej prawdziwe wydawało mi się twierdzenie, że jak się wali to wszystko naraz (dlatego właśnie słynna animacja Poniedzielskiego o muszce akrobatce, która przeklina w chwilach niepowodzeń tak przypadła mi do gustu;) Zdecydowanie ostrożniejsza, żeby nie powiedzieć momentami ironiczna, byłam wobec wizji typu: wrzuć swoją cegiełkę a powstanie mur. Obrazy jednak potrafią przemawiać do wyobraźni. Bo jeśli ja czegoś nie zrobię to nikt mnie nie wyręczy. Prawda?