Powrót z rowerowej eskapady w Czechach, a w związku z tym dużo filmowo-animowanych wspomnień z czasów dzieciństwa i nie tylko. I tak np. sięgając do czeskiego absurdu... Podczas zjazdu już po zmroku z najwyżej położonej w rejonie opawskim wsi Moravice w kierunku Opavy przejeżdża się przez Otice - odruchowe a być może spowodowane mrocznym klimatem miejsca szybkie skojarzenie ze słynnym filmowym "Otikiem":)
Kto pamięta? Prawdziwie surrealistyczny film Jana Svankmajera z 2000r opowiadający o ociosanku:) czyli kawałku ociosanego korzenia, który pod wpływem niezrealizowanej miłości rodzicielskiej przyjmuje ludzkie cechy i jako szybko rozwijające się niemowle po krótkim czasie zaczyna żywić się zwierzęcym mięsem tudzież sąsiadami rodziców...
Oprócz wyobraźni reżysera interesująca jest w filmie technika przedstawiania postaci, ponieważ Svankmajer łączy animację z techniką fabularną.
Swoją drogą "Otik" jest idealnym wkładem do dyskusji o wiarygodności wizualnej. Dwie kontrastowe, rażące w odbiorze techniki, które dodają wiarygodności Otikowi jako "ludzkiej" postaci. Bądź co bądź, w przypadku animacji wykonanej zgodnie z najnowszymi technikami cyfrowymi nie byłoby tego efektu...mały wkład w edukację medialną - jak niewiarygodny obraz uwiarygadnia postać:)
Drugie ważne wspomnienie to efekt odwiedzin pewnego sklepu w Brnie, w którym oprócz Krtka, Wodnika Szuwarka ulubieni bohaterowie: Żwirek i Muchomorek, ci panowie już nie tak surrealistyczni jak Otik ale zawsze pozostawali dla mnie conajmniej dwuznaczni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz