Styczeń i luty to idealne miesiące dla prawdziwych fanów kina z czasem i pieniędzmi do dyspozycji. Właśnie zakończyło się jubileuszowe bo 60-te Berlinale, festiwal o tyleż gwiazdorski co wciąż z perełkami. Polański otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia za swój nowy film: "Autor widmo". W Berlinie zabrakło polskich produkcji, niestety z winy rodzimych dystrybutorów. Zasada "zastaw się a postaw się" w polskim świecie filmowym także obowiązuje. Producenci zajęci promowaniem filmu "Rewers" w Stanach przed nominacjami do Oskarów zaspali na europejskie festiwale. W ten sposób zamiast "Rewersu" w Berlinie pojawiła się Agata Buzek na żywo, otrzymując zasłużenie wyróżnienie dla obiecującej europejskiej aktorki. Na festiwalu w Rotterdamie, który odbywał się na przełomie stycznia i lutego polskie produkcje w liczbie trzech zaistniały w ocenie publiczności (100 najwyżej ocenionych filmów) całkiem wysoko:
"Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha na 27 miejscu
"Zero" Pawła Borowskiego na 34 miejscu
"Świnki"Roberta Glińskiego na 43 miejscu.
Pierwszy film gościł także na słynnym amerykańskim festiwalu filmów niezależnych w Sudance, który odbył się w styczniu. Pozostaje czekać na sezon wakacyjny i festiwal Era Nowe Horyzonty, którego twórca zawsze czerpie inspiracje z bogatej i zróżnicowanej propozycji festiwalu w Rotterdamie. Można jeszcze potrzymać kciuki za fantastyczny dokument "Królik po berlińsku" Bartosza Konopki ścigający się po czerwonym dywanie w samym Kodak Theatre;)
Gra w (nie)panowanie
2 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz