wtorek, 23 marca 2010

Was it me or my Avatar?

Na Uniwersytecie Stanford w Virtual Human Interactive Lab prowadzi się na szeroką skalę eksperymenty wykorzystujące efekt Avatara, czyli sprawdza się korzyści obcowania osoby badanej z jej wirtualnym odpowiednikiem, który w trójwymiarowym zaprojektowanym świecie może wszystko: może wygrać negocjacje bo ma 10 cm więcej niż jego rzeczywisty odpowiednik więc i pewność siebie odpowiednio wzrasta, może bez problemu jeść, mimo, iż jego pierwowzór cierpi na jadłowstręt. Badania nad efektem Avatara z udziałem dzieci u 50% badanych wywołują fałszywe wspomnienia. Dzieci tydzień po takim doświadczeniu są przekonane, że zamiast w wirtualnej przestrzeni pływały z delfinkami w prawdziwym basenie. Dr Jeremy Bailenson, kierownik Laboratorium, odpowiadając na zarzuty o nieetycznym wymiarze badań z udziałem dzieci twierdzi, iż żyjemy w takiej rzeczywistości, że skutki obcowania ze swoim Avatarem czyli właściwie Ja idealnym mogą być tylko pozytywne. Ciekawe czy umieszczenie ucznia, który na co dzień doświadcza trudności w szkole, w wirtualnej klasie, w której dla odmiany odnosi sukcesy, otrzymuje pozytywne oceny, jest aktywny, potrafi się skoncentrować itd. może spowodować, że jego rzeczywiste trudności ustąpią?

2 komentarze:

lotnica pisze...

Podoba mi się to. Chciałabym spotkać mojego avatara i żeby on sobie poradził w nowej pracy, którą niedługo zaczynam, to może poczuję się pewniej:-)

Jola Pisarek pisze...

Póki co swojego Avatara nie możemy wyprowadzać na spacer poza laboratorium, ale środowisko pracy może wirtualnie przyjść do niego:) Powodzenia w nowej pracy!