Kolejna okazja do zabawy i edukacji. Z okazji pierwszych w holenderskim roku szkolnym ferii (system: częściej i krócej) oraz trwających warsztatów filmowych zorganizowałam wyjście do rotterdamskiego Photomuseum, które to podobnie jak inne placówki w czasie ferii organizuje specjalne aktywności dla dzieci.
Jak wiadomo młodsi odbiorcy sztuki lubią interaktywnie, więc największe zainteresowanie na wystawie Martina Coppensa - holenderskiego fotografa zyskały stojące pośrodku Mac-I pokazujące proces zabezpieczania i przygotowywania zdjęć do wystawy. Ciekawe, bo dzieciaki wtedy dopiero koncentrowały się na szczegółach zdjęć (które w tym samym czasie wisiały spokojnie obok) kiedy mogły zrobić to za pomocą komputerowej "lupki":) zbliżyć, oddalić...
Dalsze ożywienie miało miejsce w kąciku interaktywny, w którym to przede wszystkim można było przejrzeć bogate zbiory muzeum - fotograficzne i filmowe. Dzieci w Holandii często grają w grę pt. kto, z kim, co i gdzie ? (czyli dzielą się na 4 grupy i każda wymyśla jedną odpowiedź z czego powstaje całe, zazwyczaj względnie śmieszne zdanie typu: Królowa Beatrix razem ze św. Mikołajem grają w ping-ponga pod wodą. Coś w tym stylu.
W każdym bądź razie Photomuseum też wykorzystało tą formułę i za pomocą czterech paneli pozwala oglądającym wybrać autora zdjęć, rok, miejsce i fotografowany obiekt. Wygląda to trochę jak mostek kapitański w filmie Star Trek:)
Na sam koniec organizowana specjalnie dla dzieci interaktywna (Interactieve kinderrondleiding) zabawa w poszukiwanie zdjęć. Osoba prowadząca wprowadzała dzieci w tematykę wystawy opowiadając o życiu Coppensa i obszarze jego fotograficznych zainteresowań. Następnie w przygotowanych specjalnie kufrach, torebkach i plecakach dzieci odnajdywały przedmiot - wskazówkę potrzebną do odnalezienia zdjęć, łącznie z lupką i opisem - zagadką. Po kilku rundkach poszukiwań podsumowanie zabawy na przykładzie odnalezionych zdjęć i interesująca opowieść o fotografii działająca na wyobraźnię dzieci narracją związaną z danym zdjęciem. Opowieść o metaforach, skojarzeniach wizualnych, o żabiej i ptasiej perspektywie, o zmianach, które pojawiają się na negatywach (dzieci mówią na takie zdjęcia "brudne":) oraz o różnych fotosztuczkach.
Najciekawsze, że ta zabawa toczyła się w języku nl-eng-pl, przy okazji Pani dowiedziała się kim jest Baba Jaga i Smok Wawelski:) kolejny dowód na prostotę rozwiązań. Wszystko po stronie chęci...
Gra w (nie)panowanie
2 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz