Telefony komórkowe, pilot do telewizora, wystające guziczki od radia - te rzeczy dziwnym trafem przykuwają największą uwagę małych dzieci będących już "na chodzie" przy okazji pierwszych eksploracji świata. Rosną kolejne w pełni multimedialne pokolenia, a producenci zabawek prześcigają się w wymyślaniu funkcji, którymi dysponują zwierzątka, lalki i samochody. Istotne jest też, aby np. kotek miauczał w różnych językach. Wtedy sukces gwarantowany. W medialnym środowisku najważniejsze jest to, aby jego mali odbiorcy byli gotowi na to co świat im daje. I nie zaczynali od nadmiaru funkcji zamiast od celowego ich używania. Dlatego właśnie czasami okazuje się, że kolorowa dżdżownica z filcowych kulek wygrywa z interaktywnym konikiem:)
sobota, 26 grudnia 2009
piątek, 25 grudnia 2009
Naprawianie świata
W ramach ucieczki od przedświątecznej paranoi należało zaszyć się w jakimś wyludnionym miejscu z czymś, co poprawiłoby humor, a jednocześnie nie byłoby obrazem o kłopotach z pamięcią starszego Pana z siwą brodą albo o niedysponowanych reniferach. Najbardziej pustym miejscem na dwa dni przed Świętami okazało się kino studyjne. Z kolei dwaj Panowie czyli Andy Bichlbaum i Mike Bonanno, popularni i znani choć nie zawsze rozpoznawani Yes-meni oraz efekty ich błyskotliwie prowokujących działań pokazane w dokumencie: "The Yes-man fix the world" zdecydowanie nastroiły mnie pozytywnie:)
Ich pełne humoru i szczerości, szyte grubymi nićmi eksperymenty mają na celu ośmieszyć przedsiębiorców, zwrócić uwagę ludzi na efekty funkcjonowania wolnego rynku i globalizacyjne teorie spiskowe, które mają się dobrze. Otóż ci aktywiści zakładają fikcyjne strony internetowe podszywając się pod wielkie firmy jako ich przedstawiciele, czekają na zaproszenia na branżowe konferencje, po czym gdy je otrzymują (najczęściej to tylko kwestia czasu:) przedstawiają na nich produkt lub idee, która obnaża w pełni prawdziwe motywy przedsiębiorców. Wystąpienia te zamiast wzbudzać niesmak w odbiorcach i bunt wobec traktowania ich jak pozbawionych pierwiastka humanizmu zarządców, kończą się najczęściej wymianą wizytówek:) Bynajmniej nie z powodu poczucia humoru i zdrowego dystansu do siebie samych przedsiębiorców.
Główny cel Yes-menów to chęć naprawiania świata. Wysoka poprzeczka, jak sami zainteresowani zdrowo przyznają nie do przeskoczenia dla dwóch aktywistów. Wszystkie ich projekty, przygotowywane z precyzją i wyjątkową pomysłowością mają zwrócić uwagę ludzi na problemy, najczęściej zamiatane pod dywan przez wielkie koncerny jako "uboczne" skutki wolnego rynku. Swoją przewrotnością i inteligencją Yes-meni zmuszają innych do myślenia.
Jedną z ich najbardziej spektakularnych akcji było podszycie się pod wielki koncern chemiczny, który "zasłynął" ze spowodowania środowiskowej katastrofy w jednym z indyjskich miast, gdzie mieściły się ich fabryki. Teren do tej pory (2008r) nie został oczyszczony, czego efektem jest oczywiście postępujące skażenie regionu i wzrastająca liczba zachorowań jego mieszkańców. Panowie w obliczu zbliżającej się 20-tej rocznicy tej katastrofy otrzymali na swoją fikcyjną rzecz jasna stronę maila od CNN, które poprosiło ich o wywiad i publiczny komentarz. Oczywiście ku zdumieniu CNN Yes-meni jako przedstawiciele firmy zgodzili się i w studiu telewizyjnym przed 300-milionową nieświadomą niczego publicznością wzięli odpowiedzialność za skutki katastrofy, ogłaszając chęć wypłacenia przez koncern 12 milionów dolarów odszkodowania oraz obiecując oczyszczenie terenu. Zdumienie wszystkich było oczywiste, akcje firmy gwałtowanie spadły. Oczywiście do wieczora sprawa się wyjaśniła, ale efekt w postaci przypomnienia wszystkim o tej katastrofie i potrzebach mieszkańców przyległych do fabryki terenów został osiągnięty.
Yes-meni są także autorami ciekawego pomysłu, przy realizacji którego pomogło im wielu ochotników. Wydrukowali i rozdawali bezpłatne egzemplarze New York Timesa, datowanego na pół roku do przodu, obwieszczając w tym numerze same dobre nowiny np. koniec wojny w Iraku. Wydrukowali taką gazetę, którą każdy chciałby przeczytać:) Gazetę z dobrymi wiadomościami.
O innych spektakularnych działaniach Yes-menów można dowiedzieć się z nagrodzonego na wielu festiwalach filmu, oddającego w pełni nie tylko cele akcji ale i charakter, przewrotność oraz inteligencję tych Panów. Tak w kontekście Życzeń już zdecydowanie Noworocznych pomyślałam, że fantastycznie by było, gdyby każdy w przyszłym roku mógł sobie przeczytać taką gazetę z pozytywnymi informacjami. Albo jeszcze lepiej i mniej naiwnie, żeby każdy mógł na początku roku napisać sobie taki mini-scenariusz własnych pozytywnych działań na korzyść swoją i innych, a na koniec roku zobaczyć film o efektach osobistego "naprawiania świata". Tego Wszystkim życzę:) Pytanie tylko, czy każdy taki film byłby pozytywny?
czwartek, 17 grudnia 2009
Chemia
Słyszałam dużo o tym filmie. Obejrzałam nawet wywiad z Pawłem Łozińskim, który opowiadał o 45 dniach zdjęciowych, które spędził na oddziale warszawskiego Instytutu Onkologii.
Tradycyjnie podeszłam sceptycznie do dokumentu o chwytliwym tytule "Chemia", które to słowo kojarzy się bardzo skrajnie. Wydawało mi się, że ktoś kto nie jest "onkologicznie doświadczony" nie jest w stanie oddać tego co dzieje się z osobą, która choruje na nowotwór. Łyse głowy i zmontowanie obrazów cieknących kroplówek ze łzami - wyjdzie coś takiego, pomyślałam. I pomyliłam się.
Zdrowy może nie potrafi w pełni oddać tej atmosfery, ale ktoś, kto przybywa do Instytutu z chorą mamą i jest doskonałym obserwatorem już bardziej. Kadrowanie twarzy pacjentów i ich bliskich, personel, który pojawia się na planie wyłącznie w postaci RĄK, które zmieniają kroplówkę i SŁÓW, które nie karzą wstawać jak skończy się kroplówka tylko zadzwonić:) Na początku z filmu płynie dużo mocy, uśmiechów, wzajemnego wspierania się, żartów, normalnych rozmów o normalnym życiu, a potem - w miarę ubywania "lekarstwa" w kroplówce pojawiają się wątpliwości i prawdziwe emocje. Co ciekawe, chorzy mówią o tym, jak czasem są złośliwi w stosunku do swoich bliskich. Rzadko o tym mówią. I ostatni precyzyjny komentarz w filmie. To tekst kilkunastoletniego chłopca, który niebawem ma podjąć decyzję dotyczącą wyboru studiów. Dostaje ostatnią chemię i mówi: "żeby tylko nie było powtórki". Wcześniej rozmawiał z mamą, iż w razie "draki" na studia może zdawać co roku. Na oddziale onkologicznym panuje specyficzna atmosfera, jest zabawnie, rozmawia się i wciąga w rozmowę tych milczących, ale paradoksalnie do tej sympatycznej atmosfery nikt nie chce już wracać. Ten film powinien zobaczyć KAŻDY bo jak mówi reżyser Paweł Łoziński: "rak to bardzo demokratyczna choroba". Myślę, że z tego dokumentu można się wiele nauczyć, zwłaszcza, że nigdzie nie uczą tego jak reagować w sytuacji, kiedy choruje ktoś bliski.
niedziela, 13 grudnia 2009
ENH
Na wszystkich spóźnialskich, którzy z różnych powodów nie mogli w lipcu zjawić się we Wrocławiu na najlepszym polskim festiwalu filmowym czyli na festiwalu Era Nowe Horyzonty, w styczniu i w lutym czeka mała namiastka, może nie festiwalowej atmosfery (która jest nie do podrobienia i nie do powielenia), ale przynajmniej poziomu prezentowanych tam filmów. Na przeglądach w kilku polskich miastach zostanie zaprezentowanych sześć filmów, które z różnych powodów zachwyciły na tegorocznej edycji festiwalu. Rozkład i lista prezentowanych filmów poniżej. Można sobie już rezerwować czas i zbierać pieniądze na mini-karnecik.
ERA NOWE HORYZONTY Tournée:
* 1 - 7 stycznia: Warszawa, Kino Muranów oraz KRAKÓW, Kino pod Baranami
* 8 - 14 stycznia: Poznań, Kino Muza oraz Wrocław, Kino Warszawa
* 15 - 21 stycznia: Łódź, Kino Charlie oraz Gdańsk, Gdańskie Centrum Filmowe
* 22 - 28 stycznia: KATOWICE, Kino Światowid oraz LUBLIN, Kino Bajka
* 29 stycznia - 4 lutego: Gliwice, kino Amok oraz Kielce, Kino Moskwa
* 5 - 11 lutego: Toruń, Centrum Sztuki Współczesnej oraz Szczecin, Kino Pionier
* 12 - 18 lutego: Częstochowa, Ośrodek Kultury Filmowej i Białystok, Kino Forum
W programie ERA NOWE HORYZONTY Tournée:
1. GŁÓD (Hunger, Wielka Brytania/Irlandia 2008, reżyseria: Steve McQueen)
9. ENH - Grand Prix dla najlepszego filmu, Nagroda Krytyków Filmowych
2.TLEN (Kislorod, Rosja 2009, reżyseria: Iwan Wyrypajew)
9. ENH - Nagroda Publiczności
3.LAS (Polska 2009, reżyseria: Piotr Dumała)
4.PLAŻE AGNÈS (Les plages d'Agnès, Francja 2008, reżyseria: Agnès Varda)
5.BURROWING (Man tänker sitt, Szwecja 2009, reżyseria: Henrik Hellström, Fredrik Wenzel)
6.DUBEL (Double take, Belgia 2009, reżyseria: Johan Grimonprez)
9. ENH - wyróżnienie specjalne jury Międzynarodowego Konkursu FILMY O SZTUCE
Przy okazji małej nostalgii za letnim czasem spędzonym w klimatyzowanych obiektach festiwalowych warto wspomnieć, że program festiwalu z każdą kolejną edycją rozrasta się pod względem propozycji dla całkiem małego widza. Mam tu na myśli nie tylko specjalne pokazy dla dzieci i młodzieży, których coraz więcej szczególnie dla kinomanów młodszych, a wciąż za mało dla trudnego wieku gimnazjalnego, dla którego trudno wypracować złoty środek. Przede wszystkim odnoszę się do warsztatów animacji Erlinga Ericssona, które zorganizowano na tegorocznej edycji festiwalu dla dzieci w wieku 7-12 lat. Uczestniczyły w nich dzieci mojej znajomej, a więc mam potwierdzenie: były bardzo zadowolone, i z pracy, z jej efektów, i ze sposobu prowadzenia.
Warsztaty animacji poklatkowej Ericssona, który na stałe związany jest ze Szwedzką Telewizją Edukacyjną bazują na metodzie pracy z dziećmi podzielonej na pięć etapów: tworzenie historii, storyboardu, praca plastyczna, animacja oraz udźwiękowienie. Dzieci koncentrują się głównie na pracy plastycznej, nie zaś na technicznych niuansach. W takiej formie autor prowadzi je już 20 lat.
Warsztaty trwały 3 dni. W ramach zajęć dzieci wymyślały historię, tworzyły bohaterów, konstruowały zakończenie. Historia była opowiadana techniką wycinanki papierowej przy użyciu zdjęć oraz innych materiałów. Metoda bardzo twórcza i angażująca. Montażem zajmowały się osoby prowadzące. Na koniec wszyscy uczestnicy otrzymali gotową animację na płycie. Ciekawe co będzie w przyszłym roku. Może warto nawiązać współpracę z Panem Romanem i coś mu zaproponować;)
piątek, 11 grudnia 2009
Konieczny
czwartek, 10 grudnia 2009
Jak się bać to tam gdzie trzeba
Jeśli już jesteśmy w temacie braku litości dla widza to warto wspomnieć o jeszcze jednym ważnym reżyserze, który kocha Polskę, zwłaszcza Łódź, a od niedawna także Katowice. Generalnie kocha polskie industrialne przestrzenie:)
W ramach śląskiego festiwalu Ars Cameralis, który zakończył się 30 listopada David Lynch przyjechał do Katowic zainaugurować w Rondzie Sztuki swoją wystawę fotografii i litografii. Tłum napierał a Lynch otwierał. Na wystawie, która potrwa do 5 stycznia można także obejrzeć kilka jego etiud. Dla tych, którzy przyjadą samochodem: jak na etiudy przystało są krótkie, a więc nie będzie skutków ubocznych w postaci długotrwałego pomieszania zmysłów i spokojnie w drodze powrotnej można prowadzić. Wystawa jest obszerna i długo można cieszyć się wędrówką po tajemniczych zakamarkach, jak powiedziałaby współczesna młodzież "zrytego" umysłu Lyncha. Są kobiety, są fabryki, jest Freud. Skrótem wprost z Allegro: gorąco polecam.
Na tym jednak nie koniec. Uwagę przykuwa zrealizowany równolegle z wystawą Lyncha projekt Hotel Landszaft, którego autorami są artyści, wywodzący się ze środowiska katowickiej ASP, zafascynowani filmami reżysera. Projekt to kilka tajemniczych pomieszczeń, pokoi hotelowych: mrocznych i dwuznacznych. Dużo tam odniesień do snów, halucynacji, skrywanych obsesji i nakładających się rzeczywistości. Nie można być pewnym co kryje się za kolejną czerwoną kotarą. Poza tym ciągle towarzyszy nam wrażenie, że ktoś nas obserwuje...
W jednym z pomieszczeń wirtualnie spotykamy się z agentem Cooperem w słynnym Czerwonym Pokoju z "Miasteczka Twin Peaks" (dla każdego kto uwielbia ten serial to nie będzie zwykła instalacja), a w innym np. możemy wysłuchać charakterystycznego muzycznego motywu z tegoż serialu w wykonaniu orkiestry górniczej! Brzmi fantastycznie i jeszcze bardziej niepokojąco. Gratuluje pomysłu i wykonania.
Lynch też zwiedzał pokoje. Ciekawe czy się bał? Pewnie nie, za dużo ludzi deptało mu po piętach:)
środa, 9 grudnia 2009
Biała wstążka
Mistrz "strategicznej dezorientacji" ciągle w formie. Uwielbiam jego filmy chociażby z tego powodu, że tak bardzo mnie denerwują. Zazwyczaj kontakt z produkcjami Michela Haneke, bo o nim mowa wygląda tak: akcja filmu toczy się i toczy a ja w dalszym ciągu niewiele wiem. Całe szczęście nie jest to moje indywidualne doświadczenie:) Ciekawe co by się stało gdyby Haneke razem z Tsai Ming-Liangiem, który także nie grzeszy litością dla widza, zrobił film o manipulacji w mediach.
Nowy film Haneke nosi tytuł: "Biała wstążka", która to symbolizując czystość i niewinność jest zakładana dziecięcym bohaterom filmu podejrzewanym o niekonsekwencje w swej czystości. Wstążka ma ustrzec dzieci przed egoistycznymi, niegodnymi zachowaniami. Akcja toczy się w latach 1913-14 w malutkiej niemieckiej wiosce, w której jak łatwo podejrzewać posłuszeństwo wobec rodziców w ramach tzw. przyzwoitego wychowania jest wartością kluczową dla samych zainteresowanych czyli rodziców. Tyle informacji na temat fabuły. Reżyser podobnie jak zrobił to np. w swoim poprzednim filmie "Ukryte" stosuje wszystkie możliwe zasady mające zmiażdżyć pierwotną potrzebę widza ułożenia spójnej historii i za to dla mnie reżyserem jest wybitnym.
Uczestnicząc w jego filmach można sobie zdać sprawę z tego jak bardzo denerwujemy się kiedy fabuła nie jest nam podawana na talerzu, tak jak w znacznej części filmowych produkcji. Oszczędne dialogi, brak zbliżeń, mało informacji na temat sieci powiązań bohaterów a także ich przeszłości. Jedna wielka tajemnica podszyta napięciem, które unosi się w powietrzu i jest tak gęste, że czasem trudno w kinie oddychać. A pozornie nic takiego się nie dzieje:) Jednym słowem mistrz znowu zamknął nas w klatce i czeka, aż sobie poradzimy.
Jeden z krytyków napisał w recenzji tego filmu, że niestety zło we współczesnym kinie zrównało się z głębią i takowe filmy traktuje się jako kwintesencje mistrzostwa (np. "Bękarty wojny" Tarantino). Twierdzi, że Haneke znęca się nad nami. Jak dla mnie: motywuje nas do myślenia.
wtorek, 8 grudnia 2009
Edu-Silesia!
Pewna informacja w "poczytnym" portalu internetowym przykuła dziś moją rozbieganą uwagę na tyle, aby stać się doskonałym pretekstem do odkurzenia bloga po dłuższym okresie przerwy, w trakcie której koncentrowałam się na nieco innych mediach typu tomograf komputerowy, obrazy w formacie DICOM itd. Każdy ma chwilowe fascynacje lub konieczności ale pora wrócić do źródeł:)
Powrót do źródeł ma dwojakie znaczenie. Po pierwsze rzecz odnosi się do tematu żywego i wciąż nadgryzanego w Polsce z różnych stron, a mianowicie do kwestii adaptacji edukacji medialnej do polskich warunków. Z drugiej strony inicjatywa, o której przeczytałam miała i ma swoją kontynuację na Śląsku, czyli w mym rodowym rejonie. Co cieszy tym bardziej.
A więc od początku: artykuł dotyczy zastosowania netbooków czyli małych laptopów, które wyświetlają m.in. strony podręczników, zawierają mapy, prezentacje i gry edukacyjne w śląskich szkołach. Program rozpoczęto w kwietniu ubiegłego roku w Szkole Podstawowej nr 33 w Katowicach. Była to część większego projektu realizowanego w szkołach krajów Europy środkowo-Wschodniej. Efekty są takie, iż komputery aktualnie trafiają do Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 13 w Sosnowcu, a także do uczniów Szkoły Podstawowej nr 51 z Oddziałami Integracyjnymi w Bytomiu.
Z kolei nauczyciele z podstawówki katowickiej zgodnie przyznają, że uczniowie dzięki komputerom są bardziej zmotywowani do nauki, co przejawia się zarowno we frekwencji jak i w testach przedmiotowych, które były wykonywane w tzw. mobilnych klasach.
Odwołując się do badań ankietowych:
Według 82 proc. pedagogów netbooki ułatwiają naukę przedmiotów ścisłych i języków obcych, zdaniem 83 proc. przydają się w trakcie omawiania zagadnień z geografii, a 66 proc. wykorzystuje je do nauczania historii.
Nauczyciele początkowo byli sceptyczni. Po czym okazało się, że uczniowie opanowują więcej materiału niż oni sami zakładali. Te informacje zbytnio mnie nie zdziwiły. Natomiast interesujący jest fakt, że to jedna z nielicznych notek na ten temat, wyrażająca entuzjazm nauczycieli. Nie psychologów, którzy mówią, że to rozwojowe i twórcze. Nie przedstawicieli firm, którzy produkują różne edu-gadżety (oczywiście zawsze można założyć, że artykuł był sponsorowany;) ale właśnie nauczycieli, co moim zdaniem jest bardzo ważne bo pokazuje zmiany, które dokonują się na korzyść edukacji medialnej w Polsce.
W artykule pojawia się także znana polemika: media w szkole kontra książki. Czyli spójrzmy na zagrożenia: komputer wyprze książki i będzie katastrofa bo młodzież i tak mało czyta. Pewien doktor fizyki z UŚ twierdzi, że netbooki w szkołach to nienajlepszy pomysł, bo gdzie młodzież ma się zetknąć z książką jak nie w szkole.
Wydaje mi się, że odpowiedź jest prosta. Rozwój pewnego nastawienia do świata zaczyna się u dziecka nie gdzie indziej tylko w domu. Szkoła to często modyfikuje. Albo wzbudza ciekawość w sytuacji, gdy środowisko rodzinne dziecka nie jest zbyt rozwojowe, albo uzupełnia postawę, którą serwują dzieciom świadomi rodzice.
Póki małe dzieci obdarowywane są w kolejnych etapach swojego rozwoju książeczkami, w których najpierw zapoznają się z pojęciami, potem z bajkami, a potem np. czytają: "O Grzesiu, chłopczyku, który nie przestawał zadawać pytań..." jest w porządku. Oczywiście często równolegle pojawiają się bajki na dvd, telewizja, telefon komórkowy rodziców itd. ale to wszystko zależy w dużej mierze od tego jak rodzice sytuują media w swoim życiu.
Komputery motywują dzieci do nauki bo są ich naturalnym środowiskiem rozwojowym. Co nie oznacza, że aby postawić dziecku w pokoju komputer trzeba wyrzucić wszystkie książki. Jak w końcu "wątpiący" zrozumieją ideę edukacji medialnej i zamiast na negacji wszechobecności komputerów (która jest nieunikniona) jako podstawowego zagrożenia dla czytelnictwa młodych ludzi skoncentrują się na tym jak wykorzystać media do rozwoju poznawczej ciekawości u dzieci to odruch sięgania po książki nie będzie stanowił problemu. To sprawa prostej zależności: im większa ciekawość i chęć tym do większej ilości źródeł się sięga.
Kończąc ten wątek MAŁE OCZKO dla wszystkich wspierających i trzymających kciuki: DZIĘKUJE:)
poniedziałek, 25 maja 2009
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
ONN
Przy okazji lektury nowego, internetowego, kulturowo ukierunkowanego Dwutygodnika, za którego powstanie odpowiedzialny jest Polski Instytut Audiowizualny wpadł mi w oko artykuł Katarzyny Tórz "O mylności aktualności". Doskonale opisuje on kwestię wizualnej wiarygodności i problem aktywności odbiorcy telewizyjnych wiadomości.
Do zgłębienia tematu zachęciło mnie określenie mimikra medialna poruszone przy okazji reklamy serwisu The Onion News Network, który konstruowany z całym medialnym przejęciem pokazuje w krzywym zwierciadle mechanizm funkcjonowania mediów, a zwłaszcza newsów telewizyjnych. Dobry pomysł na badanie granic - tego w co wierzymy, a w co nie w sytuacji, w której informacje sprzedaje "profesjonalna" internetowa telewizja.
Od dawna zastanawiałam się jak konstruktywnie prowadzić zajęcia z młodzieżą w nurcie ładnego pojęcia jakim jest świadomy odbiór telewizji. I w tym serwisie pośrednio leży odpowiedź i źródło materiałów do analizy. Absurdalne często informacje podane są w całym telewizyjnym sosie, z zachowaniem wszystkich zasad i sztuczek serwisów informacyjnych. Czasami można się nabrać, choć poczucie humoru towarzyszące prezentacjom pozwala zwęszyć drwinę. Polecam do przestudiowania łącznie z telewizyjnym sklepem, oferującym m.in. toster funkcjonujący nierozerwalnie z laptopem przez USB.
niedziela, 15 marca 2009
10 pokoi wyobraźni...
Warsztat w Muzeum Narodowym w Krakowie przeznaczony dla dzieci w wieku 8-14 lat był obszerniejszy, zarówno jeśli chodzi o bogactwo ekspozycji jak i ilość tematów do tzw. przepracowania. Tłem zajęć była wystawa "Pierwszy krok w stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej", w skład której wchodzą prace artystów tkj. Andy Warhol, Eric Fischl, Andreas Slominski, Nobuyoshi Araki, Mike Kelley, Miquel Barcelo, Francesco Clemente, David LaChapelle, Sherrie Levine, Pfilip Taaffe. Przy okazji prac każdego artysty dzieci miały zadanie do wykonania.
Warsztat koncentrował się na trzech najważniejszych osobistych przestrzeniach - ja, inni i miasto, w którym żyję. Aparaty fotograficzne były m.in. po to, by w kontekście porterów Andy Warhola dzieci miały okazję stworzyć swój własny, zaprezentować swoje mocniejsze i słabsze strony, stworzyć autoreklamę. Eric Fischl miał pomóc w kwestiach komunikacyjnych i relacyjnych, dzieciaki uczyły się dostrzegać uczestników każdej codziennej interakcji wraz z całym zapleczem odmiennej wiedzy i emocji.
Dzieci "zamykały" Kraków w butelce, podobnie jak Mike Kelly zamknął w swojej videoinstalacji fikcyjne miasto z komiksu o Supermanie. Próbowały wielozmysłowo objąć miasto, skoncentrować się na charakterystycznych krakowskich obrazach, dźwiękach, smakach i zapachach.
Najciekawsza okazała się konfrontacja przy okazji prac Słomińskiego - dzieci miały za zadanie wymyśleć dziwne, nietypowe zastosowania normalnych przedmiotów, typu gaśnica, która może służyć np. do ubijania śmietany. Poradzili sobie świetnie.
Warsztat okazał się za długi jak na jeden raz więc pojawiły się plany stworzenia cyklu, składającego się z trzech tematycznych zajęć. Mimowolnie idziemy w stronę psychologii, w stronę warsztatów, które w normalnych warunkach szkolnych często wydają się sztuczne, czyli rozmowy o problemach z dorastaniem, używkami i konfliktach/komunikacji z szeroko rozumianym gronem dorosłych. Prace artystów współczesnych idealnie pozwalają młodym ludziom skonfrontować się z trudnościami, których doświadczają na co dzień. A media są lustrem i pilnują aby nie wchodzić w generalizacje typu: "moja koleżanka, kolega...". Media gwarantują egocentryzm, a więc dzięki nim koncentrujemy się jedynie na własnych doświadczeniach.
sobota, 14 marca 2009
Suplement
Pora na uzupełnienie dokumentacji z warsztatów w Muzeum Historii Fotografii i kilka słów podsumowania. Po edukacyjno-medialnych inspiracjach holenderskich udało się ostatecznie przełożyć tego typu zajęcia na polski grunt. To był eksperyment i swoje funkcje spełnił. Oczywiście łatwo nie było, chociażby z tego powodu, że w przypadku medialnych warsztatów niezbędny jest sprzęt, a nie wszystkie instytucje są go w stanie zapewnić. Z tego powodu nie każdy miał dostęp do zajęć.
Warsztaty pokazały jak o wiele łatwiej jest rozmawiać o kontekstach, wyobraźni i skojarzeniach przez pryzmat aparatu fotograficznego i pierwszych kolorowych fotografii. Pokazały jaką wielką siłę ma sprzęt i jak można go użyć w działaniach rozwojowych z dziećmi. W końcu dostarczyły informacji o tym jak szybko zmieniają się medialne umiejętności młodych ludzi, jak silne są medialne automatyzmy i jak wcześnie trzeba zadziałać aby je dobrze ukierunkować, a jednocześnie nie zatracić wizualnej spontaniczności u młodych ludzi.
Dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że dało się wyciągnąć te wnioski. Uczestnikom zwłaszcza:)
niedziela, 1 marca 2009
Konferencja - IT w edukacji
Wszystkim zainteresowanym wprowadzaniem informatycznych pomocy na trudny grunt edukacji polecam odbywającą się w dniach 23-24 kwietnia w Krakowie konferencję pt. Technologie informacyjne w warsztacie nauczyciela, organizowaną przez tamtejszy Uniwersytet Pedagogiczny.
Wszystkie niezbędne informacje podane są na stronie konferencji. Termin zgłaszania referatów minął wczoraj, ale uczestniczyć wciąż można:) A sadząc po krótkim opisie tematyki zapowiada się interesująco, zwłaszcza w obszarze: Technologiczna awangarda w edukacji: wykorzystanie gadżetów hardware'owych i software'owych. Będzie o blogach, podcastach, Second Life i ich zastosowaniu w wspomaganiu rozwoju ucznia. Czekamy z niecierpliwością:)
czwartek, 19 lutego 2009
Warsztaty na gorąco
W poniedziałek i wtorek odbyły się pierwsze interaktywne warsztaty w Muzeum Historii Fotografii dla grup młodszych (9-13) i starszych (15-18). Oto i wstępne spontaniczne wnioski w oczekiwaniu na fotograficzną dokumentację:
- miejsce okazało się strzałem w dziesiątkę - zwłaszcza dla grupy starszej/popołudniowej: na zewnątrz ciemno, w Muzeum cisza i punktowe światło w salach, Autochromy bez dziennego światła wydawały się bardziej wyraziste ( i od razu pierwszy odnośnik do standardów cyfrowego postrzegania kolorów przez dzieci - jeden z uczestników rozglądając się po ekspozycji - dla niewtajemniczonych napiszę, że Autochromy to pierwsze kolorowe fotografie - stwierdził: "ale te zdjęcia nie są kolorowe"!)
- w młodszej grupie zdecydowanie bardziej niż w starszej dało się zaobserwować większy rozdźwięk w zakresie umiejętności skojarzeniowych, wrażliwości emocjonalnej i spostrzegawczości uczestników, trudny orzech do zgryzienia na raz następny pod kątem ujednolicenia stopnia trudności przekazywanych treści
- spojrzenie na fotografie i film przez pryzmat wykorzystania ich do czegoś celowego jest dla większości dzieciaków nowością, kolejny dowód na potrzebę edukacji medialnej, chociażby po to by zminimalizować schemat: nakręćmy jakiś filmik, tylko zróbmy to po coś ale po co?
- najpiękniejsza konfrontacja z tym co dzieciaki myślą o emocjach, sposobach ich wyrażania i roli jaką pełnią w naszym postrzeganiu pojawiła się w trakcie gry interaktywnej (młodzież miała za zadanie wybrać i sfotografować Autochromy na ekspozycji, które mówią im o pewnych emocjach, albo je przedstawiają a potem pozostałe osoby zgadywały jakie emocje są tematem wybranych zdjęć - kompletny rozjazd już na poziomie radości-smutku, a dodam że na tablicy były rozpisane emocje do wyboru;
materiał audiowizualny jest idealny do pracy z tym tematem bo żadne dziecko (chyba że bardziej refleksyjne albo myślące o byciu psychologiem;) nie lubi bądź nie potrafi o nich po prostu mówić,
- techniczne opanowanie sprzętu bardzo rożne, były osoby bardzo zaawansowane ale też takie z niezłym sprzętem ale nie wgłębiające się zbytnio w jego możliwości, czyli uczestnicy pt. po prostu robię zdjęcia,
- to co najbardziej motywuje dzieciaki to gra i wyzwania, a już poszukiwanie zdjęć na podstawie zagadki/metafory strasznie mobilizowało (nauka na następny raz - dla młodszych grup łatwiejsze zagadki:)
- o ile bycie fotografem w tej rzeczywistości jest prostsze o tyle model to już nie taka wdzięczna rola, trzeba się poddać, posłuchać kogoś innego, zaprezentować w śmielszy sposób - jeszcze jeden pretekst i potwierdzenie, że praca z mediami zachęca do aktywności te dzieciaki, które przez większą część zajęć są wycofane
- cieszy zainteresowanie rodziców, dopytywali o kolejne inicjatywy.
Zawsze miałam przekonanie, że tego typu warsztaty są dokładnie w połowie drogi między psychologią i mediami, ale nie przypuszczałam, że te sfery aż tak się będą przenikać, że media w prosty sposób uruchamiają rzeczy, o których na tzw. normalnych zajęciach z psychologiem dzieciaki nie mówią w sposób tak otwarty, refleksyjnie oceniając swoje "oko".
Wyostrzenie zmysłu obserwacji i praca na sobie z pozycji fotografa i modela daje uczestnikom wiele do myślenia, a mnie wciąż zaskakuje potencjał tych zajęć:) (ciągle nie w pełni wykorzystany).
wtorek, 3 lutego 2009
Drugi krok?
Póki co mały impuls. Idąc na spotkanie z ekipą z Muzeum Narodowego w Krakowie pomyślałam jaką fantastyczną wizją byłoby przygotowanie warsztatów do wystawy Pierwszy krok... w stronę kolekcji zachodniej sztuki współczesnej. A dlaczego? Warhol, Araki, Fischl - nazwiska mówią same za siebie a jednocześnie obszarów psychologii, które potrafią naruszyć i ukontekstowić jest ogrom. Idealna art-baza do pracy z młodzieżą - wiele wątków, wiele zmysłów i aparaty cyfrowe do dyspozycji. Z tego wszystkiego narodził się warsztat 10 pokoi wyobraźni. Zakładamy, że to dopiero początek współpracy i nic tych planów nie zakłóci... Następny etap to nauczyciele i konstruktywna pomoc w oswojeniu mediów jako narzędzia pracy...
piątek, 30 stycznia 2009
poniedziałek, 26 stycznia 2009
Ruszamy:)
Trochę czasu to zajęło...
Adaptacja metod, wprowadzenie ich na polskie warunki, nowe koncepcje...
Solidna porcja kliknięć i spotkań z ludźmi o niesamowitej energii, otwartych na nowatorskie pomysły...
Czas spędzony przed komputerem...bezcenny, bo oto zaczynamy działać w duchu edukacji medialnej na polskim gruncie praktycznym:)
Pierwszy innowacyjny projekt - warsztaty dla młodzieży wprowadzające ideę rozwoju multisensorycznego z towarzyszeniem mediów i zaplecza (wystawa: Autochromy Tadeusza Rzący), które stwarza idealne warunki do pracy na wyobraźni rusza już 16 lutego w trakcie małopolskich ferii w Muzeum Historii Fotografii w Krakowie:)
Szczegóły:
Nowe warsztaty interaktywne dla dzieci i młodzieży z wystawą w tle.
Współczesną młodzież określają specyficzne medialne ramy. Młodzi ludzie nie wyobrażają sobie życia przed pojawieniem się telefonów komórkowych, a tym bardziej funkcjonowania bez nich.
Są także często przekonani, że przed fotografią cyfrową była... cyfra.
Dzieci wzrastają w mediach, tworzą je, używają w mniej lub bardziej kontrolowany czy kreatywny sposób – co do tego nikt nie ma wątpliwości. Podstawowa sprawa to nie piętnować tego sposobu, tylko wykorzystać media do edukacyjnej pracy z dziećmi, po to by rozwinąć ich wyobraźnię, by przygotować ich na świadome korzystanie z mediów. Ze strony autorytetów naukowych padają często argumenty, że media, a zwłaszcza gry komputerowe ogłupiają dzieci, nie stymulując ich wyobraźni, co więcej przyczyniają się do wzrastającej wśród młodzieży agresji. Pomija się natomiast fakt, że gracze czy osoby dorastające w środowisku internetowym często dysponują lepszą koordynacją ręka–oko, lepszą wzrokową pamięcią krótkotrwałą, mają szersze pole uwagi, łatwiej podejmują decyzję oceniając kilka opcji jednocześnie. Tego typu umiejętności zdecydowanie przekładają się na rozwój szkolny, sportowy czy muzyczny.
Podobnie poprzez warsztat fotografii i filmu można zmierzyć się z hasłami typu: Media kłamią, stymulując dzieci do dostrzegania różnych warstw rzeczywistości, rozwijając ich myślenie metaforyczne, krytycyzm, a jednocześnie autorefleksję. Dostrzeganie swoich mocnych i słabych stron przez pryzmat mediów, przez stworzenie swojej obrazowej autobiografii to jedna z metod, które stosuje się w pracy z młodzieżą, stojącą przed wyborem zawodu, preferencji życiowych.
Media zapewniają dzieciom natychmiastowy feedback – czyli gratyfikację. Między innymi ta cecha czyni je tak bardzo atrakcyjnymi. Zatem najlepszą metodą edukacyjną jest wykorzystanie medialnego systemu motywacyjnego w refleksji nad samym sobą i otaczającą rzeczywistością. Takie standardy pracy z młodzieżą z sukcesem funkcjonują już w wielu państwach. Posiłkując się holenderskimi metodami pracy z dziećmi, stymulującymi ich rozwój poznawczy na wielu poziomach, w trakcie ferii zimowych Muzeum Historii Fotografii im. Walerego Rzewuskiego w Krakowie organizuje warsztaty wprowadzające w system edukacyjny koncepcję multisensoryczności rozwoju przez media.
Odbędą się one w otoczeniu wystawy Autochromów Tadeusza Rzący.
Po raz pierwszy w Krakowie dzieci i młodzież w wieku 9-17 lat będzie miała okazję uczestniczyć w tego typu zajęciach - interaktywnych, twórczych i rozwojowych.
Zapraszamy wszystkich chętnych, którzy dbają o rozwój swoich zmysłów!
Terminy warsztatów:
poniedziałki i wtorki 16 i 17 oraz 23 i 24 lutego 2009
w godzinach od 9:00 do 13:00 (z przerwami) dla młodzieży 9 – 13 lat
oraz od 15:00 do 19:00 (z przerwami) dla młodzieży 14 – 17 lat
Warsztaty prowadzi: Jolanta Pisarek
Zgłoszenia indywidualne lub grupowe (maks. do 10 osób) można zgłaszać do 10 lutego 2009
- od poniedziałku do piątku w godz. 9.00 - 15.00 - pod numerem telefonu: 012 634-59-32
Informacji udziela Dział Oświatowy, Wystaw i Promocji MHF
pod numerem 012 634-59-32 wew. 34 i 28
e-mail: marek.lomnicki@mhf.krakow.pl katarzyna.kudlacz@mhf.krakow.pl
To dopiero początek, rozmowy trwają cały czas, kolejne wieści wkrótce...
sobota, 24 stycznia 2009
CineKid
Trudno nie napisać o jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym festiwalu filmowym, który aktualnie trwa: International Film Festiwal po raz 38-y w Rotterdamie od 21 stycznia, a na nim coraz więcej polskich akcentów. W tym roku obsypane nagrodami 33 sceny z życia Małgorzaty Szumowskiej - to może być zaskoczenie dla holenderskiej widowni bo film nie o polskiej prowincji. Dodatkowo przegląd filmów Jerzego Skolimowskiego - jest i Ferdydurke są i Cztery noce z Anną:)
Ważnym aspektem tego festiwalu jest oczywiście sekcja dla młodych widzów, początkujących filmowców, w której Digital Playground, czyli ekipa od filmowych warsztatów z młodzieżą w Holandii, jak zwykle aktywnie działa. W tym roku prowadzą warsztaty krótkich form filmowych dla dzieci i młodzieży, z których 29-go stycznia na tzw. jongerenavond czyli gali młodych zostanie wybranych 10 najlepszych filmów. Te produkcje równolegle z innymi propozycjami festiwalowym będą walczyć o Junior Tiger Award 2009, nagrodę przyznawaną przez podobnie młodociane jak sami autorzy jury.
Przy okazji chciałabym wspomnieć o innej, bardzo ważnej holenderskiej inicjatywie - fundacji, która równolegle prowadzi liczne działania dla dzieci związane z kinem i edukacją medialną. Mowa tu o CineKid, której aktywności są współfinansowane przez europejski program Media. Najważniejsza inicjatywa fundacji to festiwal filmowy dla dzieci w wieku 4-14. Odbywa się w październiku w Amsterdamie, specjalnie w pierwszej jesiennej przerwie w nauce. Proponuje szeroki przekrój produkcji dla dzieci: filmy fabularne, dokumentalne, animacje, interaktywne instalacje, gry i warsztaty. Dodatkowo fundacja w ciągu całego roku organizuje liczne seminaria, konferencje, na których spotykają się specjaliści z zakresu edukacji medialnej dzieci. Kolejna rzecz to Cinekid studio czyli wirtualna platforma z różnymi narzędziami, którymi dzieci mogą pobawić się w media. I warsztaty, zarówno dla uczniów jak i nauczycieli, na których pierwsza grupa zainteresowanych uczy się jak tworzyć media, a druga jak tego uczyć za pomocą specjalnych programów. A więc wszystko w jednym, wyczerpujący pakiet edukacyjny.
Istotna sprawa to warsztaty dla nauczycieli, które w łagodny sposób mogą przekonywać tą grupę do stosowania mediów na lekcjach. W Holandii myślę nie stanowi to większego problemu, ale w Polsce jest to pierwszy krok do oswojenia nauczycielskiego grona z tego typu narzędziami i pokazanie jak ułatwiają proces edukacyjny, a wtórnie jak poprawiają kontakt z samym uczniem.
piątek, 16 stycznia 2009
Catharsis na kryzys
Tam gdzie rośnie społeczna frustracja tam zjawia się Michael Moore ze swoimi "dokumentami" i funduje ludziom "oczyszczenie" a sobie kilka miesięcy uwagi + ewentualne nagrody filmowe. Kilka dni temu na jednym z portali przeczytałam, że Mr Fahrenheit w przyszłym roku bierze temat światowego kryzysu ekonomicznego pod lupę. Widocznie temat stał się już wystarczająco filmowy, poza tym trwa i trwać będzie...
Moore przyjrzy się z bliska roli Ameryki w jego wywołaniu. Można założyć, że pojawi się tu spora porcja zamanipulowanych informacji. Najbardziej podobał mi się komentarze jednego z internetów: "Kiedy M. Moore nakręci film o zagładzie dinozaurów. Pewnie okazało by się, ze dinozaury wyginęły przez Busha" :)
Jedna olbrzymia korzyść może być z tego filmu...kolejny idealny materiał do analizy manipulacyjnych sztuczek, a to bardzo cenne z edukacyjnego punktu widzenia, nauka medialnego oddzielania prawdy od fikcji w pigułce:)
niedziela, 11 stycznia 2009
Games Atelier
Pozostając w temacie gier, edukacyjnych przede wszystkim - kolejny do pozazdroszczenia tudzież czerpania wzorców projekt z Waag Society w Amsterdamie. Tym razem przeznaczony dla młodzieży licealnej - uczniowie mają okazję projektować i tworzyć mobilne gry używając do tego celu m.in. Gps-ów, telefonów komórkowych czy innych aplikacji internetowych.
Pierwsza gra ruszyła w marcu 2008r, a więc projekt już trwa. Od sierpnia Games Atelier jest dostępne dla wszystkich licealnych szkół.
Ale co istotne - na stronie Waag Society dostępna jest w całości, podobnie jak projektowane gry udostępniane w ramach Open Source, praca magisterska, autorstwa Kristen Veelo opisująca projekt Games Atelier - 145 stron o projekcie, w którym najważniejszą rolę odgrywa środowisko uczących się.
Gry powstają w efekcie współpracy uczniów z nauczycielami i są adekwatne do potrzeb danej szkoły czy klasy. Waag Society wychodzi w ten sposób naprzeciw lokalnym edukacyjnym potrzebom konkretnych szkół, angażując samych zainteresowanych.
Wszystko po to aby wzmocnić edukacyjne efekty, ponieważ jak wiadomo większość gier odbiorców ma uniwersalnych.
Gry uwzględniają wszelkie kryteria tzw. cognitive glue, czyli czynniki motywujące swoich odbiorców do ich używania: rozwijają wyobraźnię, stymulują ciekawość poznawczą i nie brakuje w nich wyzwań.
Duży nacisk jak to w Holandii przystało został położony na aspekt społeczny, jaki niosą ze sobą gry, czyli kolektywne granie i budowanie w ten sposób więzi społecznych.
Kolejnym etapem projektu jest narodowy konkurs, który ruszył z początkiem listopada 2008 i przeznaczony jest dla szkół funkcjonujących w ramach Games Atelier.
Uczniowie biorą udział w konkursie na najlepszą grę mobilną - konkurs trwa do 13 lutego 2009. Stety bądź niestety tylko holenderskie szkoły mogą pochwalić się swoimi projektami i ich edukacyjnym sukcesem.
niedziela, 4 stycznia 2009
Train Your Brain in Minutes a Day
Wpływ gier video na wzrost zdolności percepcyjnych graczy to częsty problem badawczy. Po pierwsze - dbanie o permanentną stymulację mózgu i wykorzystywanie jego zdolności jest tematem modnym i pożądanym, a po drugie gry video jako środek ulepszania sfery poznawczej są idealne do tego celu a mianowicie - są atrakcyjne i angażujące.
Na podstawie badań (m.in. Boot, Kramer, Simons, Fabiani, Gratton 2008) wiemy, że gracze "eksperci" (termin trudny bo w zależności od rodzaju gry stajesz się nim szybciej lub później) są w stanie śledzić obiekty poruszające się z szybką prędkością, osiągają lepsze wyniki w testach krótkotrwałej pamięci wzrokowej, szybciej przechodzą z zadania do zadania, szybciej i dokładniej podejmują decyzję o zrotowanych obiektach (np. z której strony dopasować jeden element do drugiego). Wnioski dotyczą oddziaływania różnego rodzaju gier: akcji, strategicznych czy np. osławionej gry Tetris. Nie ma wątpliwości co do tego, że gry podwyższają pewnego rodzaju percepcyjne czy uwagowe zdolności, choć niektórzy wyciągają z tego bardzo szybkie wnioski i uogólnienia, nie mówiąc już o tej grupie, która w grach widzi samo zło. Kwestia już nie tak całkiem świeża ale ciekawa. Może ktoś pamięta: Nintendo opracowało program Big Brain Academy, grę zapewniającą trening i poprawę w funkcjonowaniu w ramach pięciu obszarów: myślenia, liczenia, zapamiętywania, analizy oraz rozpoznawania, i kontynuację dla osób dorosłych Brain Age oraz kolejną wersję Big Brain 2. Zestaw zadań, które przez atrakcyjną formę mają na celu poprawić pewne poznawcze umiejętności. Stan badań na ten moment pokazuje, że tego typu zabawki wydają się trochę przedwczesne jeśli chodzi o ich skuteczność, co nie zmienia faktu, że to doskonały środek zbierający sporo zagadek i stymulujących zadań w jednej zabawce, atrakcyjnej szczególnie dla milusińskich - przy okazji nadmiaru PlayStation w szkołach godny podmiany:)
sobota, 3 stycznia 2009
Odkurzanie Muzeum...
Kolejne pozytywne zaskoczenie, tym większe, że dotyczy instytucji, której nie zawsze po drodze było się zmieniać. Po nowej identyfikacji wizualnej i "Pierwszym kroku w stronę zachodniej kolekcji sztuki współczesnej" (którą zresztą można wirtualnie odwiedzić) w Muzeum Narodowym w Krakowie pojawiła się sekcja Edukacja.
Stoi za tym oczywiście grupa entuzjastów, na co dzień dzielnie zmagająca się z administracją muzeum, mimo to działająca coraz prężniej...
Warsztaty dla dzieci i młodzieży, które podobnie jak wydawane dla dzieci książeczki - przewodniki po sztuce polskiej, mają za zadanie przybliżyć sztukę młodemu odbiorcy i popularyzować rodzinne wycieczki do muzeum. Oprócz tego interaktywne gry i konkursy na stronie internetowej (widać, że rozkręca się powoli ale konsekwentnie i z zacięciem). Może to moje złudzenie ale faktycznie całkiem sporo dzieci z rodzicami na wystawach, poza tym zmiany są widoczne... w holu Muzeum stoi mały "kiosk" sztuki przeznaczony specjalnie dla dzieci - kontakt z kolorem, fakturą (ot taka podprogowa "edukacja":).
Szczególnie cieszy oferta warsztatów: "Nowe przygody z wiedzą", prowadzonych przez Muzeum Narodowe we współpracy z Muzeum Etnograficznym oraz Kinem Imax w Krakowie, na których uczniowie otrzymają specjalne zeszyty ćwiczeń. Doskonale pamiętam ten tryb pracy w Boymans Muzeum w Rotterdamie, gdzie wycieczki szkolne zaopatrzone w odpowiednie zeszyty wyszukiwały i opisywały obrazy. Dzieciaki realizowały konkretne zadania, jednocześnie dokładnie analizując zbiory Muzeum. Wiadomo, że forma edukacji jest przysłowiową marchewką na kiju ale moim zdaniem inaczej nie zadziała i nie zmobilizuje tej części młodzieży, która sztuką nie interesuje się sama z siebie...